LUBIN/ŚWIAT. Widzieli miasto po trzęsieniu ziemi, podziwiali stada fok, odbyli rejs po fiordach oraz odwiedzili świat puzzli – trójka podróżników próbujących okrążyć świat, wśród których jest lubinianin Mariusz Demianicz, właśnie tak spędziła ostatnie chwile w Nowej Zelandii. Na koniec chłopcy mieli problem z wylotem z wyspy. Wstrzymał ich wybuch wulkanu w Chile. – Udało nam się wylecieć dopiero po dwóch dniach czekania – wyznaje lubinianin.
– Południowa wyspa okazała się jeszcze mniej zamieszkana niż północna, ale za to dużo bardziej dzika i atrakcyjniejsza. Swoją przygodę w tej części Nowej Zelandii zaczęliśmy od wschodniego wybrzeża, którym to podążyliśmy do drogi prowadzącej przez Arthur’s Pass – opowiada Mariusz.
Podróżnicy mieli okazję oglądać stada fok wylegujących się na plażach, a także wspinać się w Castel Hill. – Gdy dotarliśmy na zachodnie wybrzeże, trafiliśmy na jeden z najlepszych zachodów słońca w naszym życiu – wyznaje lubinianin.
Samochód, który ze względu na rysunek umieszczony na nim, chłopcy nazwali Lazy Boyem, ugrzązł w piasku na plaży. Po półgodzinnej walce, gdy zapadł już zmrok, podróżnikom udało się w końcu wydobyć z piachu.
Chłopcy następnie odwiedzili Franz Jozef Glacier, gdzie urządzili sobie trekking. Potem ruszyli w kierunku Wanaki. Trasa wiodła wzdłuż Lake Hawea i Lake Wanaka.
– Te miejsca sprawiły, że nasze aparaty zapełniły kolejne dziesiątki zdjęć. Nie było chwili, w której nie chciałoby się przystanąć i podziwiać to co za oknem – mówi Mariusz.
Po drodze podróżnicy trafili do Puzzling World, gdzie przez kilka godzin bawili się jak dzieci. Mnóstwo tu bowiem łamigłówek, magicznych pokoi i labiryntów.
Chłopcy odwiedzili w Nowej Zelandii jeszcze między innymi Milford Sound, do którego droga wiodła przez bardzo malownicze i górskie tereny. Tam wykupili rejs po fiordach.
Ostatnim ich przystankiem w Nowej Zelandii był Christchurch, gdzie pożegnali Lazy Boya. – Trzeba przyznać, że spisał się bez zarzutów – dodaje Mariusz. – Samo miasto wywołało w nas uczucie smutku, gdyż trzęsienie ziemi, jakie je nawiedziło, zniszczyło, a wręcz zgasiło w nim życie. Oglądaliśmy to, co pozostało.
Z Nowej Zelandii nasi podróżnicy ponownie wyruszyli do Australii, ale relacja z ich pobytu w krainie kangurów za jakiś czas.
O podróżnikach pisaliśmy ostatnio tutaj: www.lubin.pl/aktualnosci,16102,tysiace_kilometrow_od_domu_foto_.html
Strona trójki wędrowców to: www.wstronemarzen.wordpress.com