– Nie możemy nagle powiedzieć, że przestajemy się przejmować i nie ma już żadnego ryzyka – mówi dr Paloma Cuchi, przedstawicielka Światowej Organizacji Zdrowia w Polsce. Jak podkreśla, trudno w tej chwili prognozować scenariusze dalszego rozwoju pandemii COVID-19. Wciąż bardzo prawdopodobne są jednak nowe mutacje, które mogą np. wywoływać cięższy przebieg choroby, poważniejsze objawy albo większą liczbę zgonów. Dlatego mimo znoszenia obostrzeń pandemicznych potrzebne jest zachowanie zdrowych nawyków, jak np. częstsze mycie rąk czy noszenie maseczki w zatłoczonych miejscach, a także stałe monitorowanie sytuacji przez poszczególne państwa.
– Zrobiliśmy postępy i wiemy już, jakie środki chronią nas przed chorobą. Państwa wdrożyły odpowiednie rozwiązania, jeśli chodzi o śledzenie kontaktów. Pojawiła się szczepionka, są nowe leki, które pozwalają nam zapobiegać, kontrolować i leczyć COVID-19. Jednak problem się nie skończył. Wielu rzeczy jeszcze o wirusie nie wiemy, a on wciąż krąży i będzie obecny. Im bardziej będzie się rozpowszechniać, tym większe prawdopodobieństwo mutacji. W grze wciąż jest szereg scenariuszy, więc zalecenie jest takie, że powinniśmy być ostrożni i jako społeczeństwo, i jako jednostki – mówi agencji Newseria Biznes dr Paloma Cuchi.
WHO podaje, że w ciągu ponad dwóch lat pandemii na całym świecie potwierdzono ok. 490 mln zakażeń koronawirusem oraz ponad 6,1 mln zgonów wywołanych przez COVID-19. W ostatnich tygodniach wiele krajów luzuje lub znosi obostrzenia covidowe, czemu sprzyja spadająca liczba nowych przypadków zakażeń w zasadzie we wszystkich regionach monitorowanych przez WHO. Są jednak miejsca, gdzie skala zachorowań wciąż rośnie. Dlatego za wcześnie mówić o końcu stanu pandemii.
– Ostatnio faktycznie obserwujemy zwiększoną liczbę zachorowań, a wiadomo, że jeśli mamy dużą grupę zakażonych, wirus będzie przenosić się dalej – mówi przedstawicielka WHO w Polsce – W tym kontekście ważne są dwie rzeczy. Pierwsza to śledzenie kontaktów, które musi trwać nadal. Niezbędna jest wiedza o tym, kto jest zakażony, i możliwość przerwania transmisji wirusa na jak najwcześniejszym etapie. A to oznacza badania laboratoryjne, obserwację, śledzenie kontaktów w poszczególnych krajach. Drugą sprawą jest przyjrzenie się po raz kolejny temu, jakie publiczne środki bezpieczeństwa należy wprowadzać. To jest potrzebne, żeby móc zatrzymać kolejne fale. Być może znów pojawi się potrzeba noszenia maseczek albo ograniczenia liczby osób, które mogą się ze sobą spotykać. Takie scenariusze są potencjalnie przed nami, pandemia się jeszcze nie skończyła.
Pod koniec marca Światowa Organizacja Zdrowia przedstawiła zaktualizowany plan dalszej walki z COVID-19. Według WHO zakończenie ostrej fazy kryzysu pandemicznego w 2022 roku jest możliwe, ale w tym celu poszczególne kraje powinny opracować własne strategie reagowania, uwzględniające m.in. lokalne czynniki epidemiologiczne, systemowe (np. odporność populacyjna i wskaźnik wyszczepienia, kondycja systemu opieki zdrowotnej) i demograficzne, wpływające na transmisję SARS-CoV-2.
Jednocześnie WHO wskazała, że wirus wywołujący COVID-19 najprawdopodobniej nadal będzie krążyć w społeczeństwie i ewoluować, powodując kolejne mutacje i kolejne ogniska zakażeń. Możliwe jednak, że z czasem wywoływana przez niego choroba nie będzie mieć już tak dużego nasilenia i nie będzie powodować tak dużej liczby hospitalizacji dzięki odporności społecznej uzyskanej m.in. wskutek szczepień. Celem WHO pozostaje zaszczepienie światowej populacji na poziomie 70 proc. Chociaż w niektórych krajach dystrybuowane są już czwarte dawki szczepionek, w wielu krajach większość społeczeństwa nie została zaszczepiona nawet jedną. Dotyczy to 83 proc. mieszkańców Afryki.
– Warianty budzące niepokój to te, które mogą wywoływać cięższy przebieg choroby, poważniejsze objawy czy dłuższy czas pobytu w szpitalu, albo takie, wobec których szczepionki nie są w pełni skuteczne. Inne mutacje mogą wywoływać na przykład większą liczbę zgonów. Najważniejsze jednak jest posiadanie odpowiedniego systemu, który będzie analizować i oceniać pojawiające się mutacje, a przy tym starać się kontrolować rozprzestrzenianie się nowych infekcji – mówi dr Paloma Cuchi.
Teorię o nowych mutacjach SARS-CoV-2 potwierdzają nowe doniesienia z Wielkiej Brytanii, gdzie Brytyjska Agencja Bezpieczeństwa Zdrowotnego (UKHSA) poinformowała w tym tygodniu o wykryciu prawie 600 przypadków nowego wariantu oznaczonego XE, który jest hybrydą dwóch podwariantów omikrona i rozprzestrzenia się o 10 proc. szybciej. Wariant XE wykryto jak dotąd także w Tajlandii i Nowej Zelandii.
– Dziś nie mamy wystarczającej wiedzy, żeby powiedzieć, co się wydarzy z koronawirusem. Od dwóch i pół roku żyjemy z tym wirusem, dowiedzieliśmy się sporo o jego pochodzeniu i strukturze. Wiemy, jak zapobiegać zakażeniom, ale przed nami wciąż wiele niewiadomych – mówi przedstawicielka WHO w Polsce. – W tej chwili zalecenie jest takie, żeby nosić maseczkę zawsze, kiedy zachodzi ryzyko infekcji. Wszyscy bardzo wyczekują luzowania obostrzeń, powrotu do normalnego życia, ale musimy też bardzo uważać na swoje zdrowie. Jeśli dojdzie do zakażenia COVID-19, to nikt nam nie zagwarantuje, że przejdziemy chorobę lekko. Dlatego to bardzo ważne, żeby np. w zatłoczonym miejscu, w niewielkim pomieszczeniu o niewystarczającej wentylacji albo spotykając się z osobą, która ma infekcję, myśleć o środkach bezpieczeństwa: nosić maseczkę, myć ręce, stosować zwyczaje, które powinny zostać z nami na stałe.
W Polsce, według danych Ministerstwa Zdrowia, od początku pandemii COVID-19 odnotowano łącznie blisko 6 mln zakażeń wirusem SARS-CoV-2, a ponad 115,5 tys. chorych zmarło. Największą dzienną liczbę zachorowań zanotowano stosunkowo niedawno – 27 stycznia br., kiedy przekroczyła ona 57,6 tys. Z kolei w czwartek, 7 kwietnia br. resort poinformował o blisko 1,5 tys. nowych zakażeniach koronawirusem i o 64 wywołanych nim zgonach.
Nie oznacza to, że w ciągu dwóch miesięcy pandemia zelżała, a liczba zachorowań tak radykalnie spadła. Od 1 kwietnia br. zmieniły się bowiem zasady zlecania i wykonywania testów na koronawirusa, a COVID-19 ma być odtąd traktowany jak grypa, co Ministerstwo Zdrowia i NFZ uzasadniają utrzymującym się spadkiem liczby nowych zakażeń i hospitalizacji.
W tej chwili bezpłatnego testu w kierunku COVID-19 nie można już wykonać w aptekach czy mobilnych punktach wymazowych, nie jest już też możliwe samodzielne zapisanie się na test PCR przez formularz online. O skierowaniu pacjenta na test może zadecydować jedynie lekarz na podstawie oceny stanu zdrowia i objawów, które mogą wskazywać na zakażenie.
– To państwa decydują o tym, jak reagować na sytuację. To one wiedzą, jak realizować obostrzenia i zalecenia zgodnie z sytuacją epidemiologiczną i społeczną – mówi dr Paloma Cuchi. – WHO jest jednak bardzo dobrym źródłem informacji i zaleceń, których warto przestrzegać. Naszym głównym zaleceniem wciąż jest przede wszystkim przyjęcie szczepionki. Udowodniono, że osoba zaszczepiona ma mniejsze ryzyko ciężkiego przebiegu choroby, hospitalizacji i syndromu postcovidowego. Jednak szczepionki nie załatwią za nas wszystkiego. Nawet gdy jesteśmy zaszczepieni i nie chorujemy tak ciężko, to możemy się zakażać i przenosić chorobę na innych. Dlatego nadal zalecamy noszenie maseczek, mycie rąk, utrzymywanie bezpiecznej odległości, w granicach zdrowego rozsądku.
Źródło: Newseria.pl