Dziś przed północą, gdy swoje głosy w referendum strajkowym odda ostatnia zmiana górników, zacznie się ich liczenie. Związkowcy już teraz zapowiadają, że frekwencja na pewno będzie powyżej 50 procent.
W KGHM pracuje 18 tysięcy ludzi. Jeśli do urn pójdzie co najmniej połowa pracowników spółki i większość opowie się za strajkiem, to możliwe, że staną huty i kopalnie. Na razie związkowcy podkreślają jednak, że strajk to ostateczność, a poprzez referendum chcą uzmysłowić zarządowi spółki, że załoga popiera ich żądania.
– Naszym celem jest rozwiązanie problemu, nie oznacza to, że będziemy organizowali strajk, choć nie wykluczamy też takiej ewentualności. Chcemy, żeby zarząd się obudził i zobaczył jak załoga podchodzi do problemu – mówi Józef Czyczerski, szef miedziowej „Solidarności”.
Związkowiec dodaje jednocześnie, że jest pozytywnie zaskoczony dotychczasową frekwencją, która jeszcze nigdy nie była tak wysoka.
– Jestem pozytywnie zaskoczony reakcją górników. Szacując wyniki referendum opieraliśmy się jedynie na przypuszczeniach, teraz jednak widzimy, że nasze postulaty dotarły do załogi – tłumaczy Czyczerski.
Wyniki referendum poznamy w poniedziałek, 20 października. Przypomnijmy, że referendum to efekt ciągnącego się od roku sporu o podwyżki. Dodatkowo związki zawodowe sprzeciwiają się też planom łączenia kopalń oraz wydzielenia z oddziałów spółek.
MS