W maju w DKF-ie w lubińskim kinie Muza kinomani obejrzą cztery produkcje: „Anioł śmierci”, „W cieniu”, „Stoker” oraz „Oh Boy”. Seanse, tradycyjnie, odbywać się będą w każdą środę o godzinie 19. Bilet na jeden film kosztują 12 zł. Za karnet na wszystkie cztery produkcje zapłacimy 35 zł.
Na początek, 7 maja, pokazany zostanie film „Anioł śmierci”. To produkcja argentyńsko-hiszpańska. W 1960 roku, na patagońskiej pustyni, niemiecki lekarz spotyka argentyńską rodzinę i dołącza do ich obozu. Córka Argentyńczyków, Lilith zakochuje się w dużo starszym od siebie tajemniczym przybyszu. Po pewnym czasie rodzina odkrywa przerażającą tożsamość mężczyzny…
Następnie, 14 maja, wyświetlony zostanie czesko-polski film „W cieniu”. To niedoceniona produkcja, do której zdjęcia kręcono w Łodzi i Pradze. Lata 50., była Czechosłowacja. Kapitan policji Hakl bada sprawę rabunku cennej biżuterii. Pozostawione na miejscu zdarzenia ślady prowadzą do znanego złodziejaszka. Jednak z pozoru prosta sytuacja jest znacznie bardziej skomplikowana.
W kolejną środę, 21 maja, będzie można obejrzeć amerykański film „Stoker”. Ojciec kilkunastoletniej Indii Stoker (Mia Wasikowska) ginie w tajemniczym wypadku samochodowym. Wkrótce potem do wielkiego, położonego na odludziu domu, w którym dziewczyna mieszka wraz z niezrównoważoną matką (Nicole Kidman), wprowadza się brat zmarłego, wuj Charlie (Matthew Goode). India nie wiedziała dotąd o jego istnieniu. Początkowo jest zafascynowana Charlie’em, szybko jednak nabiera podejrzeń co do jego intencji…
Na koniec, 28 maja, widzowie zobaczą niemiecką produkcję „Oh Boy”. Niko jest wyrzuconym z uniwersytetu dwudziestokilkulatkiem. Żyje chwilą, bezsennie włóczy się ulicami Berlina i zachwyca ludźmi, których spotyka na swojej drodze. Z dyskretną ciekawością obserwuje i analizuje ich sposoby radzenia sobie z codziennością. Nie zauważa jednak, jak szybko sam staje się outsiderem. Wszystko zmienia się dopiero, gdy jego dziewczyna decyduje się zakończyć ich związek, ojciec odcina mu pieniądze na życie, a psycholog określa go mianem mężczyzny „niezrównoważonego emocjonalnie”. To tylko lekarska diagnoza czy wielka metafora?