Zmiany klimatu powodują, że w ostatnich latach w Polsce kleszcze są coraz dłużej aktywne, co zwiększa ryzyko ukłucia, a co za nim idzie także ryzyko zachorowania na boreliozę i kleszczowe zapalenie mózgu – groźną chorobę, która może mieć zagrażające życiu powikłania. Wielu Polaków bagatelizuje to zagrożenie, sądząc, że występuje rzadko i dotyczy głównie leśników. Tymczasem jest to najczęstsza przyczyna neuroinfekcji. Jak uniknąć ukąszenia i jak zachować się gdy już do niego dojdzie?
Jak wskazują dane przytaczane przez inicjatorów kampanii „Nie igraj z kleszczem”, w 2020 roku w Czechach liczba przypadków KZM wzrosła o ponad 10 proc., na Słowacji – o 13 proc. w porównaniu do 2019 roku. W Niemczech i Szwajcarii dynamika wzrostu była znacznie wyższa i wyniosła odpowiednio 59 proc. oraz 73 proc. W Polsce jeszcze nie odnotowano wyraźnych wzrostów, ale tylko ze względu na zmiany reorganizacyjne związane z pandemią COVID-19.
Wciąż stosunkowo niewiele osób ma świadomość, że kleszcze przenoszą nie tylko boreliozę, lecz również wirusa kleszczowego zapalenia mózgu (KZM) – choroby wirusowej, która może doprowadzić do zagrażających życiu powikłań i na którą nie ma leczenia przyczynowego.
– Polska jest obszarem endemicznym dla tych chorób. Najwięcej zachorowań odnotowuje się na Podlasiu, Mazurach i w woj. opolskim. Konsekwencje tego są ogromne. W naszym kraju liczba zachorowań jest niedoszacowana. Oblicza się, że rozpoznawalnych borelioz jest ok. 20 tys., natomiast faktycznie ta liczba jest wielokrotnie wyższa – twierdzi Roman Koronowski, dyrektor ds. medycznych NZOZ OMP w Lubinie.
Kleszczowe zapalenie mózgu jest chorobą, która atakuje mózg i ośrodkowy układ nerwowy. W pierwszej fazie pojawia się gorączka, ból głowy, mięśni i stawów, czyli typowe objawy przypominające grypę. Jednak już w drugiej fazie pojawiają się objawy neurologiczne, takie jak nudności, drgawki, zaburzenia świadomości, porażenie kończyn i mięśni oddechowych, a nawet śpiączka.
Powikłania w wyniku zakażenia wirusem KZM występują średnio u 58 proc. pacjentów, u których rozwinęła się neurologiczna faza choroby. Jest ich całe spektrum: od porażenia nerwów i niepełnosprawności po niedowłady, zaburzenia nastroju i pamięci, problem ze snem oraz zaburzenia mowy i równowagi.
W Polsce występuje 19 gatunków kleszczy, ale ludzi atakują najczęściej kleszcz pospolity i łąkowy. Nie oznacza to jednak, że można je spotkać tylko na łąkach. Kleszcza równie dobrze można „złapać” w środku miasta, np. podczas prac w przydomowym ogródku, na spacerze w parku czy nawet na zwykłym skwerze, podczas spaceru z psem. Kleszcze żyją bowiem w trawie i niskich zaroślach, wchodzą na liście, lubią też polany i zagajniki nad stawami i jeziorami. Od kleszczy nie są wolne nawet trawniki czy nieużytki na blokowiskach.
Jak uniknąć ukąszenia przez kleszcza?
– Wychodząc na łono natury dobrze jest zakładać długie rękawy. Powinniśmy zasłaniać całe ciało, głównie nogi i ręce. Warto też stosować środki, które odstraszają kleszcze, czy to w postaci aerozoli czy żeli. To w znacznym stopniu utrudnia penetrację zarazków do naszego organizmu – uważa ekspert.
Jeśli już natomiast zostaniemy ukąszeni najważniejsze jest jak najszybsze usunięcie intruza. Powinniśmy spróbować zrobić to samemu, bo zanim dotrzemy do lekarzy może być już zbyt późno.
– Najlepiej usunąć kleszcza w całości. W aptekach są dostępne specjalne urządzenia działające na zasadzie próżni. Można też spróbować pod lupą go podważyć i usunąć jakimś ostrym narzędziem. Zupełnie nieodpowiedzialnym zachowaniem jest smarowanie kleszcza masłem czy innym tłuszczem, bo wtedy zaczyna zwracać i dochodzi w ten sposób do jeszcze częstszych infekcji – radzi Roman Koronowski.
– Ważny jest czas, w jakim usuwamy kleszcza. Jeśli uda się to zrobić w ciągu 24 do 48 godzin od ukąszenia to mamy spore szanse nie być zainfekowani boreliozą, nawet jeśli kleszcz był zainfekowany. Około 20 proc. tych stworzeń jest zainfekowanych – dodaje.