Urban: Wykazaliśmy brak szacunku do rywala

14

Brak wykończenia i pomysłu na zaskoczenie Mateusza Bąka, golkipera beskidzkiego zespołu. Tak w jednym zdaniu można powiedzieć, co działo się wczoraj na Dialog Arenie od godziny 18.00. Mecz IV kolejki piłkarskiej Ekstraklasy pomiędzy Zagłębiem, a Podbeskidziem to jak do tej pory najgorsze spotkanie miedziowych. – Nie wiem co się stało dziś na boisku. Na pewno porozmawiam o tym na jutrzejszym treningu z zawodnikami. – Powiedział Jan Urban szkoleniowiec Zagłębia Lubin.

 

Zaczęło się dosyć smacznie. Już w kilkadziesiąt sekund po rozpoczęciu spotkania, gospodarze wyprowadzili ładną akcję pod polem karnym rywali. Przy piłce był Małkowski, który oddał strzał w światło bramki Bąka. Co prawda gola nie było, ale sama akcja była efektowna. Taki zryw od początku meczu zasługiwał na szacunek. Do 30 minuty spotkania na boisku rządziło Zagłębie. Jednak czy na pewno? Akcje Sernasa, Pawłowskiego czy Rymaniaka były ciągle zatrzymywane przez obronę gości. Nie wiedzieć czemu, futbolówka po prostu „nie słuchała się” zawodników Zagłębia, natomiast w Podbeskidziu było odwrotnie.

Zespół Roberta Kasperczyka, jak na nowicjusza w najwyższej klasie rozgrywkowej, radził sobie całkiem całkiem. W 33. minucie spotkania miedziowi rozegrali bardzo kombinacyjną akcję. Trio Pawłowski, Sernas i Abwo co chwilę oddawali sobie piłkę wprowadzając niemałe zamieszanie w polu karnym przeciwnika. Niestety, gdyby miedziowi grali zgodnie ze scenariuszem, a nie zaczęli improwizować, to może akcja ta dałaby pierwszą bramkę dla gospodarzy w tym meczu. Zamiast tego oglądaliśmy piłkarzy, którym futbolówka po prostu uciekała spod nóg. Kolejną idealną akcję miał Bartosz Rymaniak. Rzut różny wykonywał Maciej Małkowski. Piłka trafiła wprost na głowę wspaniale wychodzącego Rymana, ale ten uderzył ją niecelnie. W 37. minucie Zagłębie ponownie dokonało oblężenia pola karnego beskidzkiego zespołu. Sernas stracił piłkę na 17 metrze, a do niej dopadł się Szymon Pawłowski, niestety jego strzał okazał się chybiony. Do regulaminowego czasu gry arbiter główny spotkania, Marcin Borski doliczył minutę. To też nic nie dało. Do przerwy 0:0.

W drugiej odsłonie meczu na boisku pojawili się Mohumadu Traore, Janusz Gancarczyk oraz Adrian Rakowski. I to właśnie Adi miał sporo ciekawych akcji. Tak jak w meczu z Wisłą Kraków, gdzie jeden ze strzałów z trudem obronił golkiper rywali. Niestety nawet świeża krew na boisku nic nie dała. Podbeskidzie w dalszym ciągu stawiało na grę defensywną. I jak się okazało ta taktyka była skuteczna, ale tylko do powstrzymywania Zagłębia. Podopieczni Roberta Kasperczyka praktycznie nie opuszczali swojej połowy. Bardzo rzadko stwarzali akcje podbramkowe. Bojan Isailovic nie miał co robić między słupkami miedziowego klubu. Jak wiadomo samymi remisami ligi się nie wygra, ale jak powiedział później na konferencji szkoleniowiec bielskiej ekipy. – Walczymy przede wszystkim o to, aby w Ekstraklasie się w ogóle utrzymać. Każdy punkt, nawet jeden jest dla nas najważniejszy. Nawet doliczone cztery minuty do drugiej połowy nie pomogły Zagłębiu zdobyć upragnionych 3 punktów. Przed podopiecznymi trochę czasu do V kolejki. Wtedy, również u siebie podejmą Cracovię Kraków. Tylko może tym razem zespół w końcu rozwiąże krzyżówkę z hasłem gol!

Mateusz Bąk, golkiper Podbeskidzia Bielsko-Białej. – Na gorąco jest mi ciężko oceniać ten mecz. My się cieszymy na pewno z punktu, zwłaszcza po tym meczu z Bełchatowem. Zagłębie nas przycisnęło w drugiej połowie. Ale do domu zabieramy jeden punkt i to cieszy.

Maciej Małkowski, KGHM Zagłębie Lubin. – Problem był taki, że nie strzeliliśmy żadnej bramki. Tak było na Wiśle, tak było i dzisiaj.

Tak poczynania swoich podopiecznych skomentował Jan Urban. – Przed meczem z Podbeskidziem każdy dookoła mówił, że będzie trzy do zera dla nas. My uwierzyliśmy więc, że strzelenie bramki będzie tylko kwestią czasu. Po dwóch meczach w tym sezonie, nasza gra wyglądała dobrze i to napawało optymizmem. Widzę jakiś problem w tym wszystkim. Nie mogę sobie odpowiedzieć na pytanie dlaczego tak zagraliśmy. Na pewno zgubił nas brak szacunku do przeciwnika.

Natomiast szkoleniowiec Podbeskidzia, Robert Kasperczyk wypowiadał się w nieco lepszym humorze. – Wracamy do domu zadowoleni. Zdobyliśmy jeden punkt, ale tak naprawdę każdy punkt będzie nas cieszył. Zagłębie to zespół, który grał wyrównane zawody z Wisłą i Lechem, tym bardziej dzisiejszy remis mnie cieszy.
 


POWIĄZANE ARTYKUŁY