Remis w każdym innym wypadku powinien cieszyć, ale nie w momencie kiedy wygrana jest na wyciągnięcie ręki, a rywale grają w dziewiątkę. Wtedy można zadawać sobie tylko jedno pytanie, o co w tym wszystkim chodzi? Tego, jak się okazuje, nie wie nawet sam Jan Urban. – Nie radzimy sobie z chyba z presją, ale to powinno być na pięć kolejek przed końcem rundy, a nie w piątek, na początku sezonu – przyznaje szkoleniowiec.
Pierwsze minuty spotkania należały do Zagłębia. Kibice ponownie oglądali cudowny zryw na boisku, celne podania, ambicję i wolę walki. Pierwszą stuprocentową akcją do objęcia prowadzenia, miedziowi mogli pochwalić się już w 2 minucie meczu.
Rzut rożny wykonywał grający w pierwszej jedenastce Dominikyas Galkevičius. Piłka trafiła prosto na głowę Błażeja Telichowskiego, który pokierował ją w światło bramki Wojciecha Kaczmarka. Bramkarz Cracovii wykazał się na tyle „ogarnięty”, że złapał futbolówkę. Krakowianie pierwszą groźniejszą akcję stworzyli kilka minut później. Pod polem karnym Zagłębia znaleźli się Saidi Ntibazonkiza, Andrzej Niedzielan oraz Alexandr Suvorov. Długimi podaniami po ziemi, próbowali zaskoczyć obronę miedziowych. Ostatni piłkę miał Niedzielan, ale sprawnie odebrał mu ją Sergio Reina.
Po 10 minutach gry, na sektorze klubu kibica gospodarzy, mogliśmy obserwować wspaniały gest. Miedziowi kibice rozłożyli olbrzymi baner, upamiętniający wydarzenia w Lubinie z 31 sierpnia 1982 roku, który przez kilka minut zwrócił uwagę wszystkich zebranych na Dialog Arenie. Warto jeszcze przypomnieć, że piłkarze rozpoczęli mecz minutą ciszy, ku pamięci poległych 29 lat temu.
Po kwadransie gry, na murawie podopieczni Jana Urana grali tak samo jak dotychczas. Ataki Szymona Pawłowskiego, Darvydasa Sernas nie były na tyle skuteczne, aby pokonać golkipera gości. David Abwo również był widoczny w tym spotkaniu. Niejednokrotnie porywał się na samotne rajdy pod pole karne przeciwnika. Szkoda tylko, że za każdym razem tracił piłkę. Dopiero w 18 minucie spotkania na Dialog Arenie było słychać okrzyki radości. Lewą stroną boiska poszedł Szymon Pawłowski, który podał do Galkevičiusa, a ten z 11 metrów wbił futbolówkę do siatki. Było 1:0 i pojawiła się nadzieja, że w końcu Zagłębie przerwie złą passę.
Po tej bramce dosyć często dochodziło do fauli, które kończyły się żółtymi kartonikami. Jako pierwszy ukarany został Krzysztof Nykiel za faul na Davidzie Abwo. Dziesięć minut później agresywna gra dała o sobie znać. Tym razem żółta kartę zobaczył Mvladimir Boljević. Minutę później sędzia ukarał Błażeja Telichowskiego. Do końca meczu miedziowi nie potrafili zdobyć druga bramkę, która na pewno osłabiłaby morale Cracovii. Do przerwy było 1:0.
Druga połowa zaczęła się od rzutu wolnego dla miedziowych. Stały fragment gry wykonywał kapitan Zagłębia, Szymon Pawłowski. Pech chciał po raz kolejny, że piłka zamiast w światło bramki powędrowała w trybuny. Reprezentant Polski ewidentnie nie miał swojego dnia. W 55 minucie spotkania Alexandr Suvorov zdobywa bramkę dla Krakowa. Arbiter główny spotkania, Radosław Trochimiuk dopatrzył się wcześniej faulu i gola nie uznał.
Ta decyzja doprowadziła do furii mołdawskiego zawodnika, który podbiegł do sędziego i popchnął go. Pod polem karnym Zagłębia zrobiło się niemałe zamieszanie, a ukarany wcześniej żółtą kartką Suvorov, zobaczył drugą, a tym samym czerwoną. Schodząc do szatni, 24-letni pomocnik Cracovii wyładował jeszcze emocje kopiąc w statyw kamery.
Sytuacja na boisku zrobiła się więc gorsza dla gości, ale dla Zagłębia była to jeszcze większa szansa na to, aby w prosty sposób zdobyć druga bramkę. Niestety Cracovia nie zamierzała składać broni. W takich sytuacjach zespół często zaczyna grac defensywnie, ale każdy to nie Kraków. Wręcz przeciwnie pojawiło się coraz więcej akcji z kontrataku. Pojawiły się też koleje kartki. Żółta zobaczył Sławomir Szeliga natomiast czerwoną Saidi Ntiazonkiza.
Od 85 minuty, Cracovia grała więc w dziewiątkę. Lepszej sytuacji Zagłębie już nie mogło sobie wymarzyć. Jednak co z tego, że Kraków grał w takim osłabieniu. Miedziowi nie potrafili w dalszym ciągu przebić się skutecznie przez obronę gości. Nic nie dało nawet pięć doliczonych minut. Po raz drugi w tym sezonie z własnego boiska, Zagłębie było żegnane przez swoich sympatyków gwizdami.
Tak zaraz po spotkaniu mówił Darvydas Sernas, KGHM Zagłębie Lubin. – Nie wiem co powiedzieć. Ciężko jest to wytłumaczyć. Wydawało się, że te czerwone kartki osłabią Cracovię, ale tak nie było. Naprawdę trudno mi teraz cokolwiek powiedzieć. Musimy o tym jaj najszybciej zapomnieć i myśleć o kolejnych meczach.
Natomiast Mateusz Bartczak, były zawodnik miedziowych, a obecnie Cracovii tak podsumował mecz. – Udało nam się zremisować. Takiego meczu się właśnie spodziewałem. Pokazaliśmy charakter.
Wszyscy z niecierpliwością czekali na opinię obu szkoleniowców. Jako pierwszy wypowiedział się Jurij Szatałow, trener Cracovii Kraków. – Takie spotkanie na pewno może się podobać kibicom. Mój zespół zaczął niemrawo, gra nam się totalnie nie kleiła. Później zaczęliśmy bardziej grać piłką, a co najważniejsze to, to że w dziewięciu nie przegraliśmy meczu. Co do tych kartek, to ja nie będę za takimi zawodnikami, którzy nie szanują innych zawodników. Na pewno po dogłębnym przeglądzie materiału z meczu, wyciągniemy odpowiednie konsekwencje wobec tych graczy.
Dzień na Dialog Arenie zakończył Jan Uran, szkoleniowiec KGHM Zagłębia Lubin. – Nie łatwo o komentarz pomeczowy, po tym co się widziało. Na pewno łatwiejszego meczu w sezonie, podejrzewam nie będzie. Nie radzimy sobie z presją, ale to powinno być na pięć kolejek przed końcem, a nie w piątej kolejce na początku sezonu. Oczywiście nie ma tak, że się poddajemy. Jednak ogólnie jest to trudne do zrozumienia, dlaczego tak gramy. Kibicom należy podziękować za doping, a ich końcowe niezadowolenie jest jak najbardziej słuszne. Mieliśmy być niespodzianką ligi, ale w pozytywnym znaczeniu. Teraz jesteśmy niespodzianką ligi, ale na chwilę obecną negatywną.