UFO, a może niecodzienne pokazy świetlne – jeden z naszych Czytelników był świadkiem tajemniczych znaków na niebie. Za naszym pośrednictwem zwraca się do lubinian, którzy mogą znać wytłumaczenie tego zjawiska. – Na pewno ktoś jeszcze musiał widzieć to, co zobaczyłem – opowiada lubinianin.
Tajemnicze światła pojawiły się nad Lubinem w sobotę, 13 czerwca, tuż po godzinie 22. zauważył je jeden z mieszkańców Ustronia IV.
– Wyszedłem na balkon rzucić okiem na północny zachód, bo szukam tzw. obłoków srebrzystych. Nad budynkami na zachodzie pojawiło się małe żółte światło, które uznałem za motolotnię – opowiada Czytelnik. – Lubię je oglądać, dlatego wziąłem lornetkę. W miarę zbliżania się światło gasło, uznałem więc, że obiekt zmienił kierunek tak, że zasłonił czymś własną lampę, ale ponieważ patrzyłem już uzbrojonym okiem, spodziewałem się zobaczyć charakterystyczny kształt lotni. Zamiast tego ujrzałem czarną kulę – obiekt był jednak na tyle daleko, że uznałem, iż wzrok mnie zawodzi, tym bardziej, że lornetka ma to do siebie, że drży w rękach. Kiedy obiekt wyszedł z pola widzenia, pobiegłem na klatkę schodową i otworzyłem okna od północy. Nie udało mi się już go zlokalizować, ale wtedy właśnie uderzyło mnie, iż przelot był zupełnie bezgłośny, a przecież motolotnia ma głośny silnik – dodaje.
Tajemnicze światła nie były jednorazowym incydentem. Po chwilowej przerwie, spektakl rozpoczął się na dobre.
– Nad budynkami na zachodzie pojawiło się kolejne światełko i sytuacja się powtórzyła – zbliżając się zgasło, a przez lornetkę zobaczyłem mały, czarny, kulisty obiekt. Gdyby faktycznie była to motolotnia, to światło, dajmy na to, zasłonięte podwoziem, dawałoby jakąś poświatę, tymczasem obiekt był na ciemnoniebieskim niebie idealnie czarny!
Sytuacja powtórzyła się kilkukrotnie. Pokazy stały się jednak coraz bardziej wyraziste i zamiast jednego światła, nad budynkami leciały równocześnie dwa, a potem nawet trzy i cztery, które ostatecznie gasły.
– Potem zdarzyło się coś nowego – obiekty zbliżając się, świeciły dłużej, a z czasem w ogóle nie gasły, a do tego przelatywały coraz bliżej mojego bloku. Przez lornetkę światło wyglądało o tyle dziwnie, że wyglądało jak rozjarzony w środku balonik. Światło było żółte, nie miało wielkiej mocy i przywodziło na myśl 40-watową żarówkę w okrągłym, przezroczystym, szklanym kloszu. Zadzwoniłem na policję, by dowiedzieć się, czy były jakiekolwiek zgłoszenia. Odpowiedź była negatywna. Zadzwoniłem więc na lokalne lotnisko – odebrał ochroniarz, który stwierdził, iż tego wieczora nie było żadnych startów – mówi zdziwiony mieszkaniec.
Lubinianin nie ukrywa zaskoczeni swoim niecodziennym odkryciem, jest jednak przekonany, że musi istnieć jakieś racjonalne wytłumaczenie. Z tego względu za pośrednictwem naszej redakcji zwraca się do pozostałych mieszkańców, którzy mogą cos wiedzieć w tej sprawie.
Fot. Trasa przelotu czterech obiektów (czas naświetlania 30 sekund)