Tydzień trwa pół roku

17

– Dla mnie to jest jawne wyłudzanie pieniędzy! – denerwuje się lubinianka Anna Michalska, która w grudniu ubiegłego roku kupiła meble w jednym z lubińskich sklepów z wyposażeniem wnętrz. Zapłaciła za komplet. Wciąż jednak nie dostała wszystkich zamówionych rzeczy.

Kobieta nabyła komodę, szafę i pomocnik z szufladami. – Zapłaciłam zaliczkę, siedemset złotych. Do spłaty zostało mi jeszcze tysiąc, które bank rozłożył na dwanaście rat – wyjaśnia Anna Michalska. – Do tej pory uregulowałam już sześć opłat, a nadal nie dostałam wszystkich mebli. Wciąż brakuje mniejszej komody z szufladami – denerwuje się klientka sklepu. – Gdy kupowałam komplet, mebel ten miał inne obicie, które miało być wymienione, a komoda w tydzień dostarczona do domu – tłumaczy.

Pani Anna od grudnia czeka na brakujący mebel. Wiele razy chodziła się upominać o swoją własność do sklepu. Bezskutecznie.
– Wciąż jestem zbywana. Słyszę, żebym przyszła za tydzień, w przyszły poniedziałek, w następną środę… – mówi rozgoryczona lubinianka. – Tłumaczą się, że mieli dowieźć, ale ktoś zapomniał wpisać w zeszyt, że to, że tamto…

W końcu kobieta zwróciła się o pomoc do federacji konsumentów.
– Pan w federacji od razu wiedział o jaki sklep chodzi – wyznaje pani Anna.
– Właściciel sklepu regularnie opóźnia się z dostawą – mówi Zdzisław Jarosz z lubińskiego oddziału federacji konsumentów. – Wielu jego klientów zwracało się do mnie już o pomoc. Tylko w tym roku miałem kilka takich spraw. Zazwyczaj wysyłam wtedy wezwanie przedprocesowe i to skutkuje. Wygrałem też z nim trzy sprawy w sądzie w 2005 roku.

Pani Anna na razie nie dostała swojej komody. Gdy zapytaliśmy właściciela sklepu meblarskiego, dlaczego tak długo musi czekać i kiedy otrzyma mebel, za który zapłaciła – z westchnieniem odpowiedział, że jest kryzys gospodarczy i nikt mu nie dostarczy jednego mebla na sklep.

– Niech ta pani cierpliwie czeka – stwierdził właściciel sklepu. – W przyszłym tygodniu dostanie swoją komodę, sam pojadę i ją przywiozę – obiecał, gdy media pojawiły się w jego sklepie. – Jest kryzys, wszystkim jest ciężko. Niech pani popatrzy, jakie pustki mam w sklepie. Nikogo nie ma – skarży się meblarz.
 


POWIĄZANE ARTYKUŁY