– Czy ludzie nie zdają sobie sprawy z tego, że rzucając chleb na ziemię nie dokarmiają jedynie gołębi, ale także szczury i inne gryzonie grasujące nocą po osiedlach – pyta pani Anna w liście do naszej redakcji. Lubinianka mieszka przy ul. Mickiewicza, gdzie władze spółdzielni zezwalają na rozrzucanie jedzenia ptakom, postawiły tam bowiem karmnik.
– To jest dla mnie nie do pomyślenia. Mieszkańcy bloków rozrzucają żywność wokół tego karmnika. A przecież jedzenie, a już szczególnie chleb, trzeba szanować – zauważa kobieta.
Innego zdania jest lubinianka, którą spotkaliśmy przy wspomnianym karmniku. – Co te biedne ptaszki komuś zrobiły? Trzeba im pomóc, a jak zostanie trochę chleba, to dlaczego mam im nie dać? Mi one krzywdy nie robią – twierdzi staruszka.
Sprawę komentuje pracownik administracji Spółdzielni Mieszkaniowej im. Stanisława Staszica, która jest zarządcą osiedla. Spółdzielnia, z której okien dokładnie widać miejsce, gdzie ludzie dokarmiają ptaki, mieści się w bloku przy ul. Mickiewicza 90.
– Karmnik stoi obok śmietników od 15 lat, tuż przy nim 10 lat temu postawiliśmy także budę dla kotów. Nie dotarły do nas sygnały, by komukolwiek to przeszkadzało. A jeżeli większość mieszkańców wyraża na coś zgodę, to tak jest – mówi pracownik spółdzielni.
Jak tłumaczy, zarówno buda, jak i karmnik zostały stworzone po to, by mieszkańcy wiedzieli, gdzie mogą dokarmiać zwierzęta.
– Przedtem zostawiali jedzenie gdzie popadło. W piwnicach, na klatkach, trawnikach, placach zabaw – wylicza. – Dlatego postanowiliśmy stworzyć takie miejsca – wyjaśnia. – Jeśli pojawi się więcej zwolenników pomysłu likwidacji miejsc, w których dokarmia się te zwierzęta, to będziemy się zastanawiać. Póki co większości to odpowiada – kwituje.