Trafiają tu między innymi telefony komórkowe czy rowery znalezione na ulicach miasta, w budynkach publicznych czy autobusach – niewielu mieszkańców wie, że w Starostwie Powiatowym w Lubinie funkcjonuje Biuro Rzeczy Znalezionych. Na jego półkach znajdziemy też bardzo dziwne znaleziska.
To biuro działa na podstawie Ustawy o rzeczach znalezionych i Kodeksu cywilnego. Podobne znajdziemy w każdym starostwie w Polsce. Jest jedna główna zasada, przyjmuje tylko znalezione rzeczy o wartości powyżej 100 zł. Okazuje się, że mieszkańcy Lubina, zapewne podobnie jak innych rejonów Polski i świata, najczęściej gubią telefony komórkowe i klucze – zarówno do samochodów, jak i domów. Do Biura Rzeczy Znalezionych w Lubinie równie często trafiają rowery. Ale na jego półkach na swojego właściciela czekają też między innymi… kosiarka do trawy, wiatrówka, pistolet elektryczny czy walizka z ubraniami.
Można tu też przynieść znalezione pieniądze, ale to zdarza się bardzo rzadko. Starostwo wpłaca wtedy gotówkę do banku w depozyt. Właściciel takiej zguby nie ma jednak łatwo, bo musi udowodnić, że pieniądze należą do niego. Własność trzeba też udowodnić, jeśli chodzi o pozostałe przechowywane tu rzeczy.
Zagubione-znalezione przedmioty przynoszą do biura mieszkańcy, ale najczęściej policja. Po jakimś czasie trafia tu też to, co zostaje znalezione w autobusach Lubińskich Przewozów Pasażerskich oraz linii międzymiastowych tutejszego PKS-u.
– Ludzie zostawiają w autobusach zakupy, czapki, okulary. Ostatnio ktoś zostawił buty – damskie szpilki. Prawdopodobnie jakaś pani zmieniała buty na wygodniejsze i o nich zapomniała – mówi Marcin Borys z PKS Lubin.
Szpilki wciąż czekają na właścicielkę, może jeszcze się zgłosi.
Zdarza się też, że pasażerowie gubią telefony. Ostatnio jedna komórka kilka dni jeździła autobusem, zanim odnalazła ją właścicielka. Aparat wpadł za fotele i był niewidoczny nawet podczas sprzątania. Na szczęście bateria się nie wyładowała i pomogło włączenie namierzania telefonu.
Część zgubionych w autobusach rzeczy wraca do właścicieli. – Można je odebrać u naszego dyspozytora (namiary znajdziemy na stronie internetowej pks.lubin.pl – przyp. red.) – mówi prezes PKS Lubin Kazimierz Ziółkowski, dodając, że wszystkie autobusy są monitorowane i na nagraniach można dostrzec zarówno pasażerów, którzy zostawili swoją własność, jak i złodzieja, który kradnie w autobusie, np. portfel. – Policja często korzysta z naszych kamer w swoich dochodzeniach – mówi.
Bardziej wartościowe rzeczy znalezione w autobusach po pewnym czasie również trafiają do Biura Rzeczy Znalezionych w Starostwie Powiatowym. Mieści się ono w pokoju 114 w budynku przy ul. Kilińskiego. Znaleziska nie zostają tu jednak na zawsze. Jeśli właściciel nie jest znany i się nie zgłosi, po dwóch latach rzecz staje się własnością znalazcy. Musi on jednak odebrać ją w terminie wyznaczonym przez starostę. W praktyce jest jednak tak, że po większość oddanych do Biura Rzeczy Znalezionych przedmiotów nikt się nie zgłasza. Ich właścicielem staje się więc powiat.
– Jeśli rzeczy nie nadają się do dalszego użytku, są utylizowane. Ale na przykład rowery w dobrym stanie czy telefony komórkowe przekazujemy dla podopiecznych rodzinnych domów dziecka z powiatu lubińskiego – mówi Marta Dykas ze Starostwa Powiatowego w Lubinie.
Zasady postępowania z rzeczami znalezionymi określa dokładnie ustawa z 2015 roku, w tym to, jakie znaleźne i kiedy przysługuje znalazcy.
A czy ktoś z Was korzystał kiedyś z Biura Rzeczy Znalezionych?