To jednak mogło być podpalenie

34

IMG_4444_1.JPGLubińska dyskoteka Broadway mogła zostać podpalona. Tuż po piątkowym pożarze policja twierdziła, że ogień to skutek zwarcia instalacji elektrycznej w jednej z chłodziarek.

– Dowody, które zebraliśmy już po wstępnej ekspertyzie biegłego, nie wykluczają, że nastąpiło celowe podpalenie – przyznaje prokurator Liliana Łukasiewicz, rzeczniczka prasowa Prokuratury Okręgowej w Legnicy.

Według naszego informatora może chodzić o nagrania z monitoringu – lokal był wyposażony w kamery. Podobno krótko przed wybuchem pożaru jedna z nich zarejestrowała uciekającego obok budynku mężczyznę.

Wersja o zwarciu instalacji pochodzi z wstępnej ekspertyzy biegłego od pożarnictwa. Ostatecznej opinii jeszcze nie przedstawił prokuraturze.

Dyskoteka stanęła w ogniu około godziny 3 w nocy z 12 na 13 lutego. Pożar zauważył przejeżdżający obok taksówkarz. Akcja gaśnicza trwała trzy godziny. Ogień strawił wyposażenie lokalu.

Tomasz Naborczyk, właściciel Broadwayu, nie podjął jeszcze decyzji, czy dyskoteka wznowi działalność. Wciąż próbuje oszacować szkody. Pierwsza informacja dla prokuratury mówiła, że sięgają one 1,5 mln zł. Według ostatnich szacunków straty wynoszą znacznie mniej – ok. 0,5 mln zł.

Broadway rozpoczął działalność w połowie lipca ubiegłego roku i błyskawicznie stał się ulubionym miejscem zabawy dla setek lubinian. Nie wpuszczano tu małolatów i dresiarzy, nie tolerowano bójek, wypraszano pijanych. Bywalcy dyskoteki czuli się w klubie swojsko i bezpiecznie.

Tydzień przed pożarem musiało się wydarzyć coś niepokojącego, bo nagle właściciel wzmocnił ochronę lokalu i osobiście pojawił się na dyskotece.

– Przesłuchany jako świadek w prokuraturze zaprzeczył, że otrzymywał groźby lub żądano od niego haraczu – ujawnia prokurator Liliana Łukasiewicz.

Rozmawialiśmy z właścicielami dwóch lokali gastronomicznych w Lubinie. Obydwaj mówią o strachu.

Więcej w dzisiejszym wydaniu Polski Gazety Wrocławskiej.

red


POWIĄZANE ARTYKUŁY