Czy ta historia mogła skończyć się inaczej? Czy gdyby więcej czasu poświęcono na edukację – szczególnie wśród osób starszych – w zakresie właściwej opieki nad zwierzętami, ta suczka nadal mieszkałaby ze swoją panią? Przedstawiamy historię Danieli, schorowanego psiaka, który został interwencyjnie odebrany przez inspektorów DIOZ. Daniela jest już po trzech operacjach, tymczasem na Komendę Powiatową Policji w Lubinie wpłynęło zawiadomienie o włamaniu na posesję i kradzieży zwierzęcia.
Daniela (tak nazwali suczkę inspektorzy Dolnośląskiego Inspektoratu Ochrony Zwierząt ) od 15 lat mieszkała na jednej z posesji przy wylocie z Lubina. W tym miejscu prowadzona jest plantacja truskawek. Ale – jak zapewniają sąsiedzi – regularnie ktoś przyjeżdżał do zwierzęcia z jedzeniem i piciem. Jakiś czas temu przechodząca tamtędy kobieta zauważyła, że z szyi zwierzęcia zwisa ogromna gula, jakaś narośl, z pewnością nowotwór. Nie spodobało jej się też, że zwierzę jest przywiązane. O sprawie powiadomiła lokalne oraz regionalne organizacje, zajmujące się ochroną zwierząt.
– Udaliśmy się na miejsce, by sprawdzić czy zwierzęciu rzeczywiście dzieje się krzywda. Nikogo tam nie zastaliśmy, ale szybko udało się ustalić numer do właścicielki. Pani – kobieta ze starszego pokolenia – równie szybko pojawiła się na miejscu. Jej wiek jest tutaj kluczowy – w jej rodzinie od pokoleń tak trzymane były psy, zwykle na łańcuchu lub jakimś sznurku, nie czuła, że robi jej krzywdę. Zaczęliśmy więc od edukacji, wytłumaczyliśmy pani, że to przejaw znęcania nam zwierzęciem, że musi zapewnić jej lepsze warunki bytowe, zabrać do weterynarza i udzielić niezbędnej pomocy. Sprawdzić co to za narośl, która – jak mówiła pani – urosła tak duża w bardzo krótkim czasie – relacjonuje Marta Sprycha, inspektor do spraw ochrony zwierząt z Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami w Lubinie. – Daliśmy jej czas – siedem dni – tłumacząc, że w innym przypadku pies zostanie jej odebrany – dodaje, zaznaczając, że wszystkie działania inspektorów muszą być prowadzone zgodnie z prawem, przede wszystkim zgodnie z Ustawą o ochronie praw zwierząt.
Inspektorzy TOZ cały czas byli w kontakcie z seniorką i jak mówią – ta bardzo przejęła się sytuacją. Już następnego dnia umówiła psa do weterynarza. Wizyta miała się odbyć za kilka dni.
– Taki rozwój sytuacji bardzo nas ucieszył, ponieważ podczas szkoleń zawsze tłumaczono nam, że najgorszym rozwiązaniem dla czworonoga jest zabieranie go z miejsca, gdzie czuje się bezpieczny. – Dla nas zawsze to jest ostateczność, najpierw próbujemy wszelkich innych sposobów – podkreśla pani Marta.
Zgłoszenie o zaniedbanym psie wpłynęło też do Dolnośląskiego Inspektoratu Ochrony Zwierząt.
– Na miejscu nikogo nie było, a w ocenie naszych inspektorek pies przetrzymywany był w warunkach skrajnie prowizorycznych, dysponowaliśmy też materiałem dowodowym – w postaci filmów i zdjęć od zgłaszającej kobiety – stąd decyzja o zabraniu psa. Naszym zdaniem istniało zagrożenie życia i zdrowia zwierzęcia – informuje Konrad Kuźmiński z DIOZ. – Daniela od razu została poddana oględzinom lekarskim, okazało się, że jej życiu bardziej zagraża przepuklina połączona z przemieszczeniem jelit. Przeszła już dwie operacje, wczoraj z kolei usunęliśmy jej tego zwisającego guza. Psiak czuje się dobrze. Kiedy dojdzie do siebie, będziemy dla niej szukać nowego domu – dodaje.
Tymczasem pierwotna właścicielka psa chciałaby go odzyskać. Rodzina zgłosiła na policję włamanie na teren posesji oraz kradzież zwierzęcia. Ma też żal, bo przecież chciała zająć się jego leczeniem. Nieustannie pyta też inspektorów z lubińskiego TOZ co z jej suczką… Początkowo nie wiedziała też kto i gdzie ją zabrał…
Aspirant sztabowy Sylwia Serafin, oficer prasowy lubińskiej policji potwierdza, że rodzina zgłosiła kradzież z włamaniem. W tej sprawie prowadzone jest postępowanie wyjaśniające.