Godzina 6.20, na dworze jest jeszcze ciemno, drogi są śliskie. Pani Małgorzata jedzie do pracy, po drodze musi jeszcze odwieźć synka do babci, kiedy nagle z impetem uderza w nią inny samochód. – Dziękuję świadkom tego zdarzenia, którzy natychmiast zatrzymali się, by udzielić nam pomocy. Takie sytuacje przywracają wiarę w innych ludzi – podkreśla lubinianka, która 2 października była uczestnikiem wypadku na trasie Lubin-Polkowice.
Pisaliśmy o tym wypadku, by przypomnieć kierowcom, że na drogach – szczególnie rano i wieczorem – jest teraz bardzo ślisko. Pani Małgorzata była uczestnikiem opisywanego przez nas zdarzenia. Sytuacja miała miejsce na trasie Lubin-Polkwice. 24-letnia kobieta jechała osobowym renault. Jak informuje lubińska policja, na łuku drogi, w wyniku niedostosowania prędkości do warunków na drodze, straciła panowanie nad pojazdem, w wyniku czego zjechała na przeciwległy pas ruchu i zderzyła się z prawidłowo jadącą 35-latką, jadącą volkswagenem passatem.
– W zdarzeniu udział brał również kierujący skodą, który najechał na elementy rozbitych pojazdów, uszkadzając zderzak w swoim aucie. 24-latka z ciężkimi obrażeniami trafiła do szpitala. Pozostali uczestnicy wypadku, nie odnieśli obrażeń – informuje aspirant sztabowy Sylwia Serafin, oficer prasowy KPP Lubin.
Wspomniana 35-letnia pani Małgorzata, która uczestniczyła w tym zdarzeniu, za naszym pośrednictwem chce podziękować świadkom tego wypadku. – W szczególności kierowcy i pasażerowi skody, którzy pomogli mi, mojemu synowi, a także pani z drugiego auta. Ta kobieta nie mogła sama wydostać się z pojazdu, trzech panów dosłownie wyrwało drzwi z auta i wyciągnęło z niego poszkodowaną. Ugasili też pożar, ponieważ silnik w jej aucie zaczął się palić – relacjonuje pani Małgorzata.
Jak wspomina, bardzo pomógł też przejeżdżający tamtędy ratownik medyczny, który także akurat zmierzał do pracy.
– Udzielił nam pierwszej pomocy, udostępnił nam też swój swój prywatny samochód, gdzie mógł posiedzieć mój synek. Wiele się o tym mówi jak ważna jest reakcja ludzi, często liczą się minuty, zanim dojadą służby ratunkowe Nie bójmy się pomagać – apeluje kobieta. – Ja raz jeszcze mówię „dziękuję”. Dziękuję także służbom za życzliwość. Panom strażakom za podarowanego mojemu synowi pluszowego misia, z którym obecnie nie rozstaje się – podsumowuje kobieta.