Ten wypadek zapamiętają na długo

9258

Godzina 6.20, na dworze jest jeszcze ciemno, drogi są śliskie. Pani Małgorzata jedzie do pracy, po drodze musi jeszcze odwieźć synka do babci, kiedy nagle z impetem uderza w nią inny samochód. – Dziękuję świadkom tego zdarzenia, którzy natychmiast zatrzymali się, by udzielić nam pomocy. Takie sytuacje przywracają wiarę w innych ludzi – podkreśla lubinianka, która 2 października była uczestnikiem wypadku na trasie Lubin-Polkowice.

35-latka i jej 5-letni synek na szczęście nie odnieśli obrażeń w tym wypadku, jednak dziękują za okazaną im pomoc. Volkswagen passat, którym podróżowali, nadaje się już tylko do kasacji

Pisaliśmy o tym wypadku, by przypomnieć kierowcom, że na drogach – szczególnie rano i wieczorem – jest teraz bardzo ślisko. Pani Małgorzata była uczestnikiem opisywanego przez nas zdarzenia. Sytuacja miała miejsce na trasie Lubin-Polkwice. 24-letnia kobieta jechała osobowym renault. Jak informuje lubińska policja, na łuku drogi, w wyniku niedostosowania prędkości do warunków na drodze, straciła panowanie nad pojazdem, w wyniku czego zjechała na przeciwległy pas ruchu i zderzyła się z prawidłowo jadącą 35-latką, jadącą volkswagenem passatem.

– W zdarzeniu udział brał również kierujący skodą, który najechał na elementy rozbitych pojazdów, uszkadzając zderzak w swoim aucie. 24-latka z ciężkimi obrażeniami trafiła do szpitala. Pozostali uczestnicy wypadku, nie odnieśli obrażeń – informuje aspirant sztabowy Sylwia Serafin, oficer prasowy KPP Lubin.

Wspomniana 35-letnia pani Małgorzata, która uczestniczyła w tym zdarzeniu, za naszym pośrednictwem chce podziękować świadkom tego wypadku. – W szczególności kierowcy i pasażerowi skody, którzy pomogli mi, mojemu synowi, a także pani z drugiego auta. Ta kobieta nie mogła sama wydostać się z pojazdu, trzech panów dosłownie wyrwało drzwi z auta i wyciągnęło z niego poszkodowaną. Ugasili też pożar, ponieważ silnik w jej aucie zaczął się palić – relacjonuje pani Małgorzata.

Jak wspomina, bardzo pomógł też przejeżdżający tamtędy ratownik medyczny, który także akurat zmierzał do pracy.

– Udzielił nam pierwszej pomocy, udostępnił nam też swój swój prywatny samochód, gdzie mógł posiedzieć mój synek. Wiele się o tym mówi jak ważna jest reakcja ludzi, często liczą się minuty, zanim dojadą służby ratunkowe Nie bójmy się pomagać – apeluje kobieta. Ja raz jeszcze mówię „dziękuję”. Dziękuję także służbom za życzliwość. Panom strażakom za podarowanego mojemu synowi pluszowego misia, z którym obecnie nie rozstaje się – podsumowuje kobieta.


POWIĄZANE ARTYKUŁY