Wrogość lubińskich radnych wobec prezydenta sięgnęła zenitu – informuje w specjalnym raporcie lubińska telewizja. Dowód to referendum o odwołanie Roberta Raczyńskiego.
Podatnicy zapłacą za nie ponad 160 tys. zł. Wszystko wskazuje na to, że będą to pieniądze wyrzucone w błoto.
Z przeprowadzonej przez TVL Odra sondy wynika, że mało kto wybiera się na referendum, a niska frekwencja oznacza, że głosowanie będzie nieważne.
Lubińscy radni już drugą kadencję przeszkadzają prezydentowi Lubina w rządzeniu miastem. Blokują najważniejsze inwestycje, takie jak budowa hali widowisko-sportowej, basenów przy szkołach podstawowych nr 8 i 10 czy w końcu rozbudowę targowiska przy ul. Topolowej.
Pojawiają się opinie, że to właśnie radni, a nie prezydent, powinni się pożegnać ze swoimi sowicie wynagradzanymi funkcjami w radzie.
Inicjatorzy referendum nie ustają w wysiłkach, by zachęcić mieszkańców do udziału w referendum. Niestety, na razie mało skutecznie.
W samej radzie miejskiej, która doprowadziła do referendum są zarówno przeciwnicy, jak i zwolennicy prezydenta. Janusz Zarenkieicz, który w wyborach stratował w barwach proprezydenckiego stowarzyszenia Lubin 2006 dziś nie jest już sprzymierzeńcem Roberta Raczyńskiego. Do wyborów pójdzie, ale nie chce zdradzać, jak zagłosuje.
Prezydent Robert Raczyński może za to liczyć na poparcie autorytetów, zarówno z Lubina jak spoza naszego miasta. Ciepło wyrażają się o nim lekarz Roman Koronowski, prezydent Wrocławia Rafał Dutkiewicz, nauczycielka Krystyna Drexler-Wawrzyniak oraz kierownik drużyny MKS Zagłębie Lubin, Roman Zaprutko.
Prezydent Lubina Robert Raczyński poddał się społecznej ocenie przed trzema laty. Nie było dogrywki bo wygrał w pierwszej turze z niemal 70-procentowym poparciem.
Teraz, na rok przed końcem kadencji, radni – nie mieszkańcy! – chcą go odwołać. Jeśli popierasz prezydenta – po prostu nie idź na głosowanie. Niska frekwencja oznacza, że referendum będzie nieważne.