Tej sprawy nie da się wyjaśnić

23

To jedna ze spraw, która już zawsze pozostanie zagadką. Prokuratura umorzyła śledztwo w sprawie tajemniczych omdleń dzieci z Zespołu Szkół Sportowych podczas okolicznościowego apelu. – Śledczy nie dopatrzyli się żadnego czynnika, który wskazywałby, że ktoś nie dopełnił tu obowiązków lub przyczynił się do zaistniałej sytuacji – podkreśla Liliana Łukasiewicz, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Legnicy.

W listopadzie ubiegłego roku szkoła zorganizowała akademię z okazji Święta Niepodległości. Podzielono ją na dwie części: najpierw w sali gimnastycznej miały zgromadzić się młodsze dzieci, później gimnazjaliści i licealiści.

– Podczas pierwszej części nagle zemdlało dziewięcioro uczniów. Dyrektor zarządziła przerwę w apelu, a dzieci wraz z opiekunami rozeszły się do sal lekcyjnych. W międzyczasie przewietrzono salę gimnastyczną. O godzinie 11 rozpoczęła się druga część akademii. Kiedy zaczęli mdleć kolejni uczniowie, dyrektor zarządziła ewakuację szkoły – dodaje.

Łącznie do szpitali w Lubinie, Legnicy i Głogowie trafiło 22 uczniów i jeden nauczyciel. Wszyscy mieli podobne objawy: duszności, osłabienie, kaszel, ból brzucha, zawroty głowy i mrowienie dłoni. Pierwsze podejrzenie jakie się pojawiło to zatrucie jakąś substancją.

Ale wykonano wszelkie możliwe badania i pomiary, które nic nie wykazały. Sprawdzano przewody kominowe, gazowe, wszelkie instalacje. Wszystko było sprawne. Dokładnie sprawdzono też monitoring, przesłuchano świadków, przeszukano wszelkie szkolne pomieszczenia. Biegli chcieli bowiem wiedzieć czy na teren szkoły nie wszedł nikt, kto mógłby rozpylić jakąś substancję. I nic. Obcych substancji nie wykryły też badania, które niemal natychmiast przeprowadziła specjalna grupa ratownictwa chemiczno-ekologicznego z Legnicy.

– Badający tę sprawę biegli nie stwierdzili występowania żadnych przyczyn zewnętrznych. Zdaniem biegłego te objawy zatrucia mogły wynikać z wielu czynników. Mogły też być wynikiem przypadkowego zbiegu okoliczności, można też mówić o panice związanej z nagłą ewakuacją. Była to tzw. reakcja kaskadowa – tłumaczy prokurator Łukasiewicz.

Tym samym zgromadzony materiał nie pozwala na stwierdzenie, że ktoś nie dopełnił swoich obowiązków. Nikomu nie można przypisać winy za to zdarzenie, bo dziś nie wiadomo też co to była za substancja.

Więcej: www.lubin.pl/aktualnosci,27921,dzieci_mdlaly_i_wymiotowaly.html

www.lubin.pl/aktualnosci,27972,dzieci_w_szpitalach_ale_przyczyny_nie_ma.html


POWIĄZANE ARTYKUŁY