Takie spotkania łączą pięściarskie pokolenia

733

Marian Wardęga, Andrzej Tworus, Marek Węgierski, Ryszard Cal, Józef Strzechowski czy Janusz Zarenkiewicz w jednym miejscu. Dla kibica pięściarstwa z naszego miasta to prawdziwa gratka. Powód? Gala boksu? Otóż nie, ale równie wyjątkowy, mianowicie promocja książki trenera Stanisława Gładysza pt. „Zapomniani”.

– Boks jest sportem indywidualnym, ale wszystko zależy od drużyny. Musi być zgrana paczka – mówi Ryszard Cal, po którego zwycięskiej walce w finałowej rozgrywce z Miedzią Legnica, Zagłębie zremisowało z sąsiadami zza miedzy 10:10 i wraz z Gwardią Łódź awansowało w 1976 roku do I ligi.

Od lewej: Trener Stanisław Gładysz i jego wychowanek Stanisław Drozd

W restauracji CK Muza w Lubinie odbył się wieczór autorski trenera Stanisława Gładysza. Przede wszystkim, co podkreślał mocno sam szkoleniowiec, było to jego spotkanie ze swoimi zawodnikami. Spotkanie, na którym było dużo wzruszeń, wspomnieć osób, które już odeszły, ale także łączenie pokoleń, bo oto mieliśmy zawodników z lat siedemdziesiątych, osiemdziesiątych, a młode obecne pokolenie pięściarskie reprezentował Szymon Mazij ze Stowarzyszenia Boks Lubin.

Szymon Mazij uważniej słuchał historii pięściarzy sprzed lat

– Osobiście, wielkim zaszczytem jest reprezentowanie Lubina. Może nie walczymy teraz tak, jak w lidze, ale do tej pory jest to w wielka rywalizacja. Każdy walczy o swoje, może w inny sposób, jak kiedyś, ale kontynuujemy te wielkie tradycje sprzed lat – puentuje medalista mistrzostw Polski i Dolnego Śląska ze Stowarzyszenia Boks Lubin.

Ryszard Cal i Janusz Zarenkiewicz

Wspomnień nie było końca. Trener mówił o sytuacjach  ringu, o awansie do I ligi, a także wspominał osoby, których już wśród pięściarzy nie ma, jak Wiesław Niemkiewicz. – Znam tę grupę jak najbliższą rodzinę. Nawet teraz serce starego trenera grzeje się w blasku ich sukcesów i minionej sławy. Dlatego też nie chcę, aby zostali zapomniani – podkreśla Stanisław Gładysz w swoim dziele.

Zbigniew Siwak i Józef Strzechowski

„Łącznik” między ojcami pierwszych sukcesów pięściarskiego Zagłębia a zawodnikami trenerów Massiera czy Grudzińskiego. Tak o sobie mówi nasz trener, Zbigniew Siwak. Pamięta jeszcze bowiem z ringu, samemu będąc zawodnikiem, takie postaci jak Bronisław Suchecki, Marcel Łada, Wiesław Niemkiewicz czy Krzysztof Czajkowski.

– Dla mnie, jako lubinianina to jest mój klub, moje miasto i przyjaciele. Najpierw byli moimi idolami, a później stali się przyjaciółmi – podkreśla Zbigniew Siwak, kilkukrotny mistrz Dolnego Śląska.

Uhonorowany za dokonania trenerskie w 2012 roku Marek Węgierski i Józef Strzechowski (w Zagłębiu Lubin od 1980 roku)

Pomimo upływu lat, pięściarze czują się tak, jak wtedy, kiedy walczyli w ringu. – Rozpoczęliśmy w trzech. Z czasem trening był taki, że nie wyobrażałem sobie, aby go opuścić. Do dziś spotkamy się ze wszystkimi, jak możemy. Stworzyła się wspaniałą rodzina. Były indywidualności jak Wiesiek Niemkiewicz, czy wcześniej Bolek Nowik, ale rezerwowy zawodnik zawsze jest potrzebny przy sporcie urazowym. Rzadko były jakieś wielkie kontuzje. Nikt na to nie patrzył i walczył dalej – wspomina Stanisław Drozd, który z początku trenował piłkę nożną i taniec, aż w końcu zajął się przez jedenaście lat boksem.

W publikacji możemy przeczytać historię „od kuchni” dwudziestu siedmiu pięściarzy, ale w tym także niezapomnianych działaczy jak Leszek Czerwiński (mistrz Polski juniorów w podnoszeniu ciężarów) czy Michał Garbaczewski, który w bardzo ciekawy sposób załatwiał transfer Edwarda Kicora do Lubina z Thoreza Wałbrzych. Książka nie jest opisem historii Zagłębia Lubin, a ludzi, którzy ją tworzyli i w znaczący sposób przyczynili się do sukcesów klubu i jego dobrego wizerunku.

Po części oficjalnej był jeszcze czas na rozmowy i autografy, a także wspólne zdjęcia. Na spotkaniu był także obecny historyk sportu piłkarskiego Zagłębia Lubin – Krzysztof Kostka, a także Józef Bieganowski założyciel strony Zagłębie Lubin „Sekcja Boksu” na facebooku.

Fot. Mariusz Babicz

 


POWIĄZANE ARTYKUŁY