LUBIN. Były miody, nalewki, biżuteria, ubrania, szale, ceramika i wiele innych wykonanych własnoręcznie przez rzemieślników rzeczy – słowem dżem, mydło i powidło. Już po raz piąty w Lubinie odbył się Festiwal Rękodzieła. Po raz pierwszy towarzyszyły mu warsztaty.
Tak wielu wystawców nie zjechało jeszcze do miasta podczas żadnej z poprzednich edycji imprezy. W alei Kasztanowej rozstawiło swoje stoiska 120 rzemieślników. Lubinian szczególnie interesowało stanowisko związku pszczelarzy, gdzie za szybą można było zobaczyć fragment ula z żywymi pszczołami.
– Z roku na rok zainteresowanie festiwalem jest coraz większe. Kto przyjedzie do nas raz, zazwyczaj wraca. Pojawiają się też nowi wystawcy – mówi Małgorzata Życzkowska-Czesak, dyrektor Miejskiego Impresariatu Kultury, organizatora imprezy.
Zrodził się więc pomysł, aby festiwal rozszerzyć o warsztaty rękodzieła, aby można było nie tylko kupić, ale i coś zrobić samemu. Zaplanowano kilkadziesiąt zajęć, jednak udało się zrealizować tylko sześć z nich. Na pozostałe nie zgłosiła się wystarczająca liczba chętnych.
– Będziemy jeszcze próbować z warsztatami, ale w innym terminie. Nie gdy na dworze jest ciepło – dodaje Małgorzata Życzkowska-Czesak.
W niedzielę rękodzielnicy znowu rozstawią swoje stoiska w alei Kasztanowej. Organizatorzy nagrodzą najlepszych z nich. Ponadto przechodniom przygrywać będzie kapela góralska Janicki.