Lubińskie zoo wzbogaciło swoją kolekcję sów o parę pójdziek. Na razie ptaki są onieśmielone przeprowadzką, więc trzeba mieć dużo cierpliwości i szczęścia, żeby je dostrzec.
– To już szósty gatunek w naszej kolekcji sów – mówi Agata Bończak, dyrektor Centrum Edukacji Przyrodniczej w Lubinie.
Sowy przyjechały do Lubina z warszawskiego zoo i zamieszkały w wolierze razem z olśniakami himalajskimi.
– Jest to duża woliera a sówki maleńkie, więc żeby je spotkać, trzeba sporo cierpliwości. Trzeba też im dać trochę czasu, żeby oswoiły się z nowym miejscem. Na razie nie jest łatwo je dostrzec, ale myślę, że z dnia na dzień będzie to coraz prostsze – mówi Bończak.
Pójdźka jest gatunkiem związanym z człowiekiem. Zasiedla budynki gospodarskie, stare stodoły. Jest też sprzymierzeńcem ludzi, ponieważ poluje na gryzonie, które zjadają zmagazynowane zboża, i zmniejsza ich liczebność.
– Niestety pójdziek w Polsce jest coraz mniej, szczególnie na zachodzie kraju. Pamiętam jeszcze, jak w latach 90. występowały w okolicach Legnicy – mówi Sergiusz Owczarek, opiekun ptaków w lubińskim zoo. – Są to bardzo fajne sówki, ponieważ są małe, znacznie mniejsze od gołębi. Są charakterystyczne i dość mocno związane z kulturą. Według wierzeń ludowych, wołanie godowe samca pójdźki oznaczało, że ktoś w wiosce wołany jest do grobu. Tak jak u większość sów, są raczej negatywnie odbierane przez ludzi, ze względu na strach. Między innymi również przez to, że posiadają ludzką twarz, tzw. szlarę, która umożliwia lepsze słyszenie i lepszą lokalizację ofiar podczas polowania – dodaje.
Lubińskie zoo chciałoby powiększyć swoją kolekcję sów jeszcze o włochatkę oraz o sóweczkę.