Szkoła zawodowa, a po niej praca

13

To będzie istna rewolucja albo po prostu powrót do modelu kształcenia sprzed lat. Nastolatek idzie do szkoły zawodowej, a po jej ukończeniu ma zagwarantowaną pracę. Choć brzmi to niewiarygodnie, wkrótce będzie to możliwe. Tak wygląda konkretny projekt Ministerstwa Gospodarki, który ruszy już w przyszłym roku szkolnym. Co więcej, że nasz region ma być objęty pilotażowo projektem, który nadzoruje osobiście podsekretarz stanu w Ministerstwie Gospodarki Ilona Antoniszyn-Klik, która od dawna jest związana nie tylko z Dolnym Śląskiem, ale też z powiatem lubińskim.

Jak opowiada podsekretarz, jest to bardzo prosty i sprawdzony model działania. Podstawą w szkolnictwie zawodowym ma być firma, która ma konkretne potrzeby kadrowe.

– Na przykład potrzebuje ślusarza, spawacza, a może mechanika lub elektronika. I nie dzisiaj go potrzebuje, ale przewiduje, że jej rozwój będzie wymagał zatrudnienia ludzi w konkretnych zawodach już za kilka lat. Więc na potrzeby tej firmy należy stworzyć kadry, które będą niezbędne do jej funkcjonowania i dalszego rozwoju. Dodatkowo przyzakładowa szkoła zawodowa będzie precyzyjnie umiała wykształcić fachowców znających już od podstaw specyfikę tego przedsiębiorstwa, gdyż kadra zarządzająca firmy ma uczestniczyć w procesie edukacji, a młodzi adepci będą odbywali praktyki w zakładzie i na maszynach na których po ukończeniu szkoły będą pracować – opowiada Ilona Antoniszyn-Klik.

Takie rozwiązanie ma być satysfakcjonujące dla każdej ze stron. Zarówno przedstawicieli przedsiębiorstw, jak i uczniów, którzy zdobędą konkretny zawód i konkretną pracę.

– Dawniej szkoły przyzakładowe były powszechne i szkoda, że tak dobrze funkcjonujące w szkolnictwie i gospodarce rozwiązanie zniszczono. Teraz należy jak najszybciej wrócić do sprawdzonych i dobrych rozwiązań. Największym problemem na drodze w odbudowie zawodówek jest zmiana mentalności myślenia o zawodówkach. Niegdyś uważano je za te gorsze, a uczniów za ludzi drugiej kategorii – tłumaczy podsekretarz stanu. – Dopiero z czasem doszło do wszystkich jak bardzo się mylili. W zachodnich krajach szanują polskiego hydraulika, a pracownicy z Polski uznawani są za dobrych fachowców. Zakłady pracy poszukują nieustannie ludzi z fachem w rękach. Nawet całe Zagłębie Miedziowe budowali ludzie z wykształceniem zawodowym, tak więc bez nich nie byłoby dzisiaj Polskiej Miedzi czy Nowej Huty. Odbudowa szkolnictwa zawodowego jest moim priorytetem. Ministerstwo Gospodarki przeznaczyło na ten cel 200 mln zł. Ale potrzebuje partnerów do działania. Potrzebne są przedsiębiorstwa oraz współpraca z marszałkami województw oraz lokalnymi samorządami – mówi Ilona Antoniszyn-Klik.

Ze znalezieniem firm, które zechcą zaangażować się w projekt, nie ma problemu. Minister skarbu zdecydował już, że zaangażują się niego firmy państwowe, a więc także KGHM. Oprócz tego Specjalne Strefy Ekonomiczne, nadzorowane właśnie przez ministerstwo gospodarki. – Na początek mamy podległe nam strefy, gdzie jest duży, prywatny kapitał, skarb państwa, gdzie jest kapitał publiczny, państwowy, a to już bardzo duża cześć rynku wiec spokojnie możemy zaczynać. Z czasem będziemy do współpracy namawiać małe i średnie przedsiębiorstwa– tłumaczy podsekretarz stanu.

W najbliższym czasie ministerstwo wybierze szkoły, które pilotażowo wezmą udział w projekcie. W sumie około 36 placówek, a jeśli do współpracy uda się zaangażować także marszałków województw, może to być nawet kilkaset szkół na start. Z tego co udało nam się ustalić, będą wśród nich także placówki z Lubina. – To, co jest teraz punktowo robione w poszczególnych szkołach, jesteśmy w stanie połączyć w dużo większy system. Ma on szanse objąć co najmniej kilkanaście, jak nie kilkadziesiąt tysięcy dzieci na Dolnym Śląsku – zapewnia.

W tej sprawie Ilona Antoniszyn-Klik spotkała się już z prezydentem Lubina Robertem Raczyńskim. Jak udało nam się ustalić, Lubin jest żywo zainteresowany tym projektem. Prezydent chciałby żeby w mieście, które jest stolicą Polskiej Miedzi, mogły funkcjonować dobre szkoły zawodowe. Robertowi Raczyńskiemu zależy tez na powstaniu kierunków nauczania związanych z lotnictwem, gdyż jako jedno z nielicznych miast, Lubin posiada lotnisko. W pełni wykorzystanie tego obiektu dałoby szansę na rozwój dla całego regionu.

– Oprócz pierwszych środków w wysokości 200 mln na odbudowę zawodówek z Ministerstwa Gospodarki, spodziewamy się dodatkowych kwot z ministerstwa skarbu i Unii Europejskiej. Tak więc jestem pewna, że finansowo całe przedsięwzięcie uda się spiąć. Reszta ta już praca od podstaw w szkołach, miastach i firmach – podsumowuje Ilona Antoniszyn-Klik.

http://youtu.be/RIGUQnM7ZOU
http://youtu.be/TMHFEb91Xk8


POWIĄZANE ARTYKUŁY