Szczypkowski: Jestem zadowolony z przebiegu swojej kariery

51

Na całym świecie niezwykle rzadkie są przypadki tego, by piłkarz był związany z klubem niemal przez całą swoją karierę. Jednak kapitan KGHM Zagłębie Lubin, Andrzej Szczypkowski, śmiało może stanąć do jednego szeregu z takimi gwiazdorami, jak Francesco Totti, czy ulubiony piłkarz „Szczypka”, Paolo Maldini. Obaj Włosi, podobnie jak Polak, od najmłodszych są bowiem wierni barwom, odpowiednio, Romy i Milanu. Szczypkowskiego do ubierania koszulki Zagłębia nie zniechęciła nawet półroczna zsyłka do Odry Opole. Obecny sezon jest, najpewniej, ostatnim dla wieloletniego kapitana „miedziowej” jedenastki, ale dla Andrzeja nie jest to oczywiście powód do tego, by schodzić poniżej wysokiego poziomu, jaki na przestrzeni jedenastu lat prezentował w Lubinie.

– Czy pamiętasz Twój ostatni mecz w barwach Zagłębia? Pytam, ponieważ dawno nie widzieliśmy Cię na boisku…

To prawda, trochę czasu minęło od momentu, gdy pojawiłem się na murawie w meczu ligowym. A ostatni mecz zagrałem przeciwko Wiśle Kraków w poprzednim sezonie (9 maja 2007, 26. kolejka OE). Pod Wawelem odniosłem kontuzję, która wyeliminowała mnie z gry do końca sezonu. Jednak do nowych rozgrywek przystąpiłem w pełni zdrów, aczkolwiek do tej pory nie zagrałem jeszcze ani razu.

– W rundzie jesiennej tamtego sezonu byłeś wyróżniającą się postacią w drużynie Zagłębia, dodam nawet, że zdaniem wielu byłeś najlepszym zawodnikiem. Kontuzja przerwała jednak „Twój sezon”.

– No tak, to był faktycznie mój dobry okres. Jednakże odniosłem dość poważną kontuzję, wobec czego miałem przerwę, która trwała półtora miesiąca. Od tej pory trener nie dał mi szansy na grę w pierwszym zespole. Przyjąłem to do wiadomości, ale też stale trenuję, bo teraz tylko poprzez bardzo dobrą postawę na każdych zajęciach mogę udowodnić swoją wartość oraz to, że należy mi się to miejsce w składzie. Cierpliwie czekam na swoją szansę, wierzę, że ona nadejdzie.

– Czy trudno Ci się odnaleźć na ławce rezerwowych? Przyzwyczaiłeś się przecież do roli kapitana i jednego z liderów zespołu.

– Na pewno jeśli zawodnik nie gra, to jest dla niego nieprzyjemna sytuacja, ale jestem jednym z wielu chłopaków, którzy palą się do gry. Trener Michniewicz aktualnie nie widzi mnie w składzie, lecz, jak powiedziałem, ze swojej strony robię wszystko, żeby zmienić tę sytuację. Zobaczymy jak będzie dalej.

– Czy ubiegły sezon, w którym Zagłębie zdobyło mistrzostwo, był najlepszy w Twojej karierze?

– Czy najlepszy? Trudno mi odpowiedzieć. W moim odczuciu, jeśli dostaję szansę gry, to nie schodzę poniżej pewnego poziomu. Trzeba jednak pamiętać, że to drużyna przez całe rozgrywki prezentowała wysoki poziom i wszyscy zasłużyliśmy na to Mistrzostwo Polski. Musimy się cieszyć z tego sukcesu, ale nie możemy osiąść na laurach. Teraz trzeba postarać się ten tytuł obronić.

– Cechuje Cię niesamowite i rzadko spotykane przywiązanie do „miedziowych” barw. Powiedz szczerze, wierzyłeś w to, że grając w Lubinie osiągniesz taki sukces?

– (śmiech) Powiem w ten sposób: Zagłębie było kiedyś innym klubem, mającym różne cele na sezon. Przyznam, że warto było jednak czekać i tyle lat grać w Lubinie. Aczkolwiek zdaję sobie sprawę, że przede mną grało tutaj wielu lepszych zawodników, a nie wszystkim było dane zaznać smaku sukcesu, jaki stał się naszym  udziałem w poprzednich rozgrywkach. Jednak jestem dumny, że to między innymi mi udało się zdobyć tytuł najlepszej drużyny w kraju. Cieszę się, nawet mimo tego, że ta sztuka udała się pod koniec mojej kariery.

– Jak smakuje ten tytuł, wywalczony po tylu latach gry w Zagłębiu?

– Towarzyszyło mi naprawdę piękne, trudne do opisania uczucie, gdy podnosiłem trofeum przyznawane za zdobycie Mistrzostwo Polski. Byłem wzruszony i powiedziałem sobie w duchu, że warto było grać, poświęcać się tyle lat, żeby zdobyć to Mistrzostwo Polski. Zdaję sobie sprawę, jak trudno zdobyć tytuł. Ja czekałem na niego wiele lat i dlatego dla mnie ten sukces smakuje podwójnie. Byłem i nadal jestem bardzo szczęśliwy, nikt mi już tego nie odbierze. I tak jak mówiłem, warto było tyle lat czekać i męczyć się, żeby zdobyć ten tytuł.

– Aktualny numer tygodnika „Piłka Nożna” wyróżnia Cię, jako zawodnika szczególnego. Bowiem spośród wszystkich piłkarzy w lidze, Ty jesteś chyba najbardziej przywiązany do klubu. Skąd takie postanowienie u Ciebie, że całą karierę spędzisz w Zagłębiu?

– Cóż, nie było takiego postanowienia, samo życie napisało taki scenariusz. Muszę przyznać, że jestem niezmiernie zadowolony z tego, że od trzynastu lat gram w Zagłębiu, reprezentuję klubowe barwy i jestem z nim mocno emocjonalnie związany, czego nie ukrywam. Jeżeli skończę z grą w piłkę, to na pewno uczynię to w koszulce Zagłębia. A wracając do pytania, to tak się akurat złożyło, że przez tyle lat regularnie grałem u różnych trenerów. Także z tego jestem bardzo zadowolony, bowiem nie miałem większych problemów z przełożonymi.

– Nie żałujesz, że nigdy nie posmakowałeś zagranicznego chleba?

– Jeszcze kilka lat temu zawodnikowi było trudniej wyjechać, natomiast teraz łatwiej zmienić klub na zagraniczny. Jedyne, czego żałuję, to tego, że nie miałem szansy zagrać w reprezentacji Polski. A wyjazdu nie żałuję. Przecież tyle sezonów grałem w pierwszej lidze i to na dobrym poziomie. Jestem zadowolony z przebiegu swojej kariery.

– Stałeś się legendą Zagłębia, bowiem jesteś zawodnikiem, który rozegrał najwięcej oficjalnych spotkań w koszulce Zagłębia (jak wyliczył serwis www.zaglebie.org – 328 – przy. red.). Taki łyk statystyki ma dla Ciebie jakieś znaczenie?

– Na pewno jest to dla mnie miłe. Jednak, jeżeli wychodzi się na mecz, to nie myśli się śrubowaniu rekordów. Uważam, że jestem traktowany tak, jak każdy inny zawodnik z kadry zespołu. Nie czuję się dzięki temu jakoś specjalnie wyróżniony, w moim przekonaniu stanowię część zespołu.

– Z wielu konfrontacji z Ruchem Chorzów masz chyba dobre wspomnienia. Przypomnę, sezon 2002–2003, wprawdzie zakończony spadkiem, ale Ty byłeś bohaterem meczu z „Niebieskimi”, który wygraliście 2:1…

– Tak, pamiętam doskonale to spotkanie, tym bardziej, że strzeliłem wówczas dwie bramki – pierwszą celnie wykonując rzut karny, a drugą po uderzeniu z rzutu wolnego. Jednak sięgając głębiej do wspomnień, przypominam sobie mecz w Chorzowie, wygrany przez nasz 3:0. To było w tym samym sezonie, w którym odbył się przypomniany przeze mnie pojedynek,  wygrany przez nas 2:1. Ta porażka sprawiła, że Ruch spadł wtedy z ligi. Cóż takie jest życie. Myślę, że i w sobotę też będzie dobrze. Tym bardziej, że rywali z górnej części tabeli mamy już za sobą i teraz nie pozostało nam nic innego, jak zacząć wygrywać i piąć się w górę.

– Rozegrałeś już wiele spotkań w ekstraklasie, jednak dawno Cię nie widzieliśmy na murawie. Przed meczem z Ruchem nie zadrżą Ci nogi?

– Na pewno przerwa meczowa daje znać, odbiera trochę pewności siebie, a sparingi to nie jest to samo, co gra regularna w lidze. Uważam jednak, że jestem w stanie nadrobić to wszystko doświadczeniem. Myślę, że jeśli dostałbym szansę, nie zagrałbym gorzej niż inni zawodnicy, wniósłbym coś dobrego do gry.

– Nie ma co ukrywać, zbliżasz się do decyzji o zawieszeniu butów na kołku. Ile lat chcesz jeszcze pograć?

– Wydaje mi się, że jest to już ostatni mój sezon na pierwszoligowych boiskach. Przy podpisywaniu kontraktu Prezes Pietryszyn proponował mi, żebym po zakończeniu kariery został w klubie. Jest to dla mnie bardzo miłe, że ktoś docenia to, iż spędziłem w Lubinie wiele lat. Jednak dopiero na koniec sezonu będziemy rozmawiać z Prezesem na temat mojej przyszłości.

Informacja prasowa KGHM Zagłębie Lubin

0

POWIĄZANE ARTYKUŁY