Porażka siedmioma bramkami nie jest może zbyt optymistyczna w kontekście rewanżu, ale nie jest to strata, której nie możemy odrobić – powiedział bramkarz Interferii Zagłębia Lubin po pierwszym meczu półfinału Pucharu Polski.
Pierwszy mecz półfinału Pucharu Polski przegrywacie 24:31…
– Porażka siedmioma bramkami nie jest może zbyt optymistyczna w kontekście rewanżu, ale nie jest to strata, której nie możemy odrobić. Z początkiem drugiej połowy zagraliśmy fatalny koncert, jakieś "odpały" w ataku, a Wisła wykorzystując swą największą bronią czyli kontratakiem nas…trochę zdemolowała. Może to za mocne słowo, ale uzyskała tą przewagę dlatego trzeba się tego wystrzegać. Jestem optymistą i mam nadzieję, że coś jeszcze z tego uda nam się sklecić.
W drugiej połowie po jednym z kontrataków i bramce Witalija Nata dość niebezpiecznie wyglądał Twój upadek na parkiet…
– Tak, zgadza się. Niefortunnie upadłem. Być może parkiet był trochę mokry. Poślizgnąłem się i przestraszyłem, że mogłem naderwać ścięgno achillesa ale na razie jest wszystko w porządku.
Do końca rundy zasadniczej zostały trzy kolejki. Utrzymacie przewagę nad Wisłą?
– Bardzo byśmy chcieli. Mamy w sumie jeszcze jeden wyjazd do Głogowa. Tam na pewno nie będzie lekko. Wierzę jednak, że utrzymamy pierwszą pozycję. Dopóki to jest w naszych rękach zrobimy wszystko, by prowadzenie utrzymać.
źródło: ww2.wisla.plock.pl