GMINA LUBIN. – Zapaliła się stacja transformatorowa we wsi Czerniec, na trasie Lubin-Ścinawa – poinformował nas oficer prasowy lubińskiej policji, Jak Pociecha. – Ogień nie spowodował żadnych przerw w dostawach energii elektrycznej – zapewnia Paweł Lichota, rzecznik prasowy legnickiego oddziału Tauron Dystrybucja.
Walczący z żywiołem strażacy twierdzą, że spłonęło około 70 ton oleju znajdującego się w tzw. misach transformatorowych. Obawiali się, że akcja gaśnicza może potrwać nawet do rana. Na szczęście ogień opanowali przed godziną 19.
Spłonęła stacja elektroenergetyczna (czarna) 400/110 kV. Z ogromnych rozmiarów żywiołem walczyło osiem zastępów z państwowej i ochotniczych straży pożarnych. – Zgłoszenie otrzymaliśmy po godzinie szesnastej i do teraz trudno jest nam cokolwiek powiedzieć na temat przyczyn i skutków pożaru – informuje oficer dyżurny lubińskich pożarników.
Jak mówi Paweł Lichota, strażacy nie gasili samej stacji, lecz teren wokół niej. Olej musiał się sam wypalić, a pożarnicy dbali o to, by ogień się nie rozprzestrzenił. – Dlatego do rana pozostanie tam jedna jednostka dyżurna – tłumaczy oficer dyżurny Państwowej Straży Pożarnej w Lubinie.
Budynek stacji transformatorowej, którą strawił ogień, ma dwóch właścicieli. Są nimi operator Polskie Sieci Elektroenergetyczne oraz Tauron Dystrybucja. Żywioł zniszczył jedynie urządzenia należące do pierwszego z nich, czyli PSE.
– Na pewno zostanie powołana komisja, która ustali przyczyny oraz straty powstałe w wyniku pożaru. Teraz trudno się na ten temat wypowiadać. Na miejscu byli nasi pracownicy, którzy wraz z policjantami i strażakami czuwali nad bezpieczeństwem płonących urządzeń – informuje rzecznik dostawcy prądu.