Lubinianie świętują dwudziestolecie demokracji. Od wczoraj intensywnie wspominają pierwsze wolne wybory. Okazją do dyskusji był środowy koncert kanadyjskiego instrumentalisty, który dziś po raz drugi wystąpi przed szerszą publicznością na błoniach.
Czasy sprzed 4 czerwca 1989 roku wspominał dziś także prezydent Lubina. – Wtedy nie mieliśmy samochodów i paszportów, nie znaliśmy też angielskiego, bo nikt nie przypuszczał, że ten język może być kiedykolwiek potrzebny – zauważa Robert Raczyński.
– Często wywołuję zdziwienie, że kogoś tam znam w Polsce, choć teoretycznie nie powinienem – przyznaje gospodarz miasta. – A te wszystkie znajomości wzięły się właśnie z tamtych lat. Jeśli chodzi o przemiany, byłem dość mocno zaangażowany w struktury lokalne, jak i wrocławskie. Stąd mam tylu przyjaciół i kolegów. Wynikało to z mojej aktywności społecznej, politycznej, jak i historycznej.
Robert Raczyński z wykształcenia jest historykiem i przypomina: – Historycy mieli kiedyś misję i dlatego prowadzili wykłady ujawniające prawdziwą treść polskiej historii, która była zafałszowana. Dziś natomiast jest to już dość odległa rzeczywistość – mówi z nostalgią w głosie. – Osobiście też się zmieniłem. Przez te dwadzieścia lat przede wszystkim utyłem, co może akurat nie wynika z jakiegoś dobrobytu – żartuje włodarz Lubina.
Joanna Michalak