Starcia na Dialog Arenie

19

Około siedmiu tysięcy widzów oglądało mecz Zagłębia Lubin z Jagiellonią Białystok, ale byli świadkami nie tylko spotkania ekstraklasy piłki nożnej, ale również zajść na trybunie. Doszło do starcia ochroniarzy z kibicami, w efekcie czego ci pierwsi użyli gazu łzawiącego.

 

– Jest nam bardzo przykro, że doszło do takich wydarzeń. Na pewno wpływa to negatywnie na wizerunek klubu – mówi Wacław Wachnik, rzecznik klubu.

Na meczu z Jagiellonią goszczono m.in. uczniów liceum ze Złotoryi oraz zawodniczki Ecorenu Ziemia Lubińska. Jak zaznacza rzecznik Zagłębia – nie była to dobra promocja klubu.

Zarząd klubu spotkał się z przedstawicielami kibiców i wypracował wspólne stanowisko „po to, aby uniknąć w przyszłości podobnych sytuacji, które uderzają w kibiców i wizerunek klubu. Chcemy bowiem wspólnymi siłami pokazywać, że nasz klub ma fantastycznych kibiców, którzy pod względem kibicowania i frekwencji znajdują się w ścisłej czołówce Ekstraklasy” – napisano w nim.

Opinie co do okoliczności zajścia są różne. Jedni uważają, że do przepychanek z ochroną doszło po tym, gdy ci chcieli zerwać jeden z transparentów wiszących na trybunie.

Pojawiły się również głosy, że do starć doszło wówczas, gdy ochrona nie chciała pozwolić na umieszczenie kolejnego transparentu.

– Gdy sytuacja wymknęła się spod kontroli, to ochrona użyła gazu, przez co ucierpieli niewinni ludzi – opowiada jeden z kibiców. Miało dojść do sytuacji, w której jeden z fanów miedziowych wraz z dzieckiem chciał skorzystać z toalety, ale musiał ukrywać oczy przed rozprzestrzeniającym się gazem.

– Niepotrzebnie kibole, bo takich ich trzeba nazwać, zaczęli te burdy. Po co im to było? – pyta jeden z kibiców.

Duża rzesza fanów siedzących na trybunie klubu kibica, uważa jednak, że zostali sprowokowani przez ochronę, gdy ta chciała zerwać ich transparenty. – Gdyby spokojnie wisiały, to do żadnych starć by nie doszło, a tak nawet osoby postronne musiały ucierpieć – mówią.

Głównym banerem był ten z hasłem „Klub rozkradasz, kibiców oczerniasz, Machiński won”. W zasadzie od momentu pojawienia się w Zagłębiu Dariusza Machińskiego, coraz częściej dochodzi do spięć na linii klub – kibice.

Fani uważają, że Machiński jest zbędny w Zagłębiu, a pojawił się w Lubinie ze względów politycznych. Wrocławianin jest dyrektorem zarządzającym i pełnomocnikiem zarządu klubu ds. rozwoju i sportu.

W czasie meczów na stadionie często można usłyszeć prześmiewcze, czy niecenzuralne słowa w stosunku do Machińskiego. Ten już od kilku tygodni nie pojawia się na Dialog Arenie, ale mimo to okrzyki nie ustają.

Kibice organizują kolejne akcje nawołujące go do odejścia. – Człowiek z honorem po prostu sam by odszedł. My tu go nie chcemy – wyjaśniają kibice.

Z racji tego, że Machiński w przeszłości był kajakarzem, to fani często wykorzystują to w swoich przyśpiewkach. W meczu z Jagiellonią przygotowali nawet kilkadziesiąt zabawkowych kajaków i podrzucali nimi na trybunie.

Skąd wzięła się taka niechęć do dyrektora zarządzającego? Po tym, gdy kibice uznali że dostał pracę dzięki znajomościom politycznym, to w czasie sparingu próbowali go przekonać, by odszedł.

Machiński poczuł się zagrożony i zawiadomił o tym prokuraturę. Ta jednak umorzyła postępowanie w tej sprawie, uznając że nie było żadnych gróźb karalnych.

Wiadomo, że Machiński wśród kibiców nigdy nie znajdzie uznania i albo jedna ze stron w końcu ustąpi, albo będzie coraz gorzej. Dziś trudno wyrokować kto był winien zajściu na trybunach, ale część kibiców którzy byli niewinni, a mimo to ucierpieli, może już na stadionie się nie pojawić.
 

Artykuł pochodzi z dzisiejszego wydania "Wiadomości Lubińskich". Fot. Tomasz Folta/Zagłębie Lubin


POWIĄZANE ARTYKUŁY