– Policjanci popełnili dwa kardynalne błędy – uważają świadkowie wczorajszego wypadku z udziałem radiowozu i nieznanego dotąd kierowcy audi. Ich zdaniem mundurowi w fatalny sposób przyblokowali samochód podejrzanego szofera, a ponadto zamiast natychmiast rzucić się w pościg za piratem, w pierwszej kolejności oceniali szkody w policyjnym aucie.
Przypomnijmy, że we wtorkowy wieczór nieustalony dotąd sprawca uderzył swym audi w radiowóz. Zrobił to celowo. Mundurowy, który był w aucie sam, został ranny. Trafił do szpitala z podejrzeniem urazu szyi i wstrząsu mózgu. Jego życiu na szczęście nie zagraża niebezpieczeństwo.
Z policyjnej relacji wynika, że zanim samochody znalazły się na ulicy Krupińskiego, audi już wcześniej zwracało uwagę i to nie tylko policjantów. Zresztą z relacji naszych internautów wynika, że brudny samochód w szarym kolorze swą prowokacyjną jazdą po mieście wzbudzał zainteresowanie wśród kierowców i przechodniów.
Policjant chciał wylegitymować podejrzanego kierowcę. Kiedy audi się zatrzymało, obok stanął także radiowóz. Wtedy kierowca audi raptownie włączył wsteczny bieg i uderzył w policyjną osobówkę. Sprawca uciekł z piskiem opon, nie interesując się stanem zdrowia rannego.
Z kolei z relacji klientów restauracji Roy – którzy obserwowali całe zamieszanie – wynika, że przy próbie zatrzymania pirata drogowego uczestniczyły dwa radiowozy. – Drugi to była tzw. suka – opowiada świadek. – Policyjne samochody, zamiast przyblokować audi, niepotrzebnie zostawiły mu miejsce do manewru i dlatego sprawcy udało się uciec – dodaje.
– To było czarne lub ciemnoszare audi 100 C4 na głogowskich numerach rejestracyjnych – wynika z opisu naszego Czytelnika. Według niego wszystko zaczęło się na skrzyżowaniu przy obwodnicy. – Kierowca audi jechał od strony stadionu, na pierwszych światłach pojechał pod prąd, następnie zawrócił i kierował się na Rudną. Radiowóz jechał za nim. Widziałem to i było ostro… – opisuje nasz internauta.
Trwają poszukiwania samochodu i jego kierowcy. Prawdopodobnie nie udało się ustalić numerów tablic rejestracyjnych. Wiadomo, że kamery nie zarejestrowały zajścia, co potwierdził w rozmowie z portalem lubin.pl komendant straży miejskiej, Robert Kotulski.
Wiele wskazuje na to, że przebiegły sprawca mógł być pod wpływem narkotyków lub – albo także – alkoholu. Dziś już policja milczy na temat całego zdarzenia.
– Trwają intensywne działania operacyjne i nie chcemy nic więcej mówić, by nie komplikować sprawy – mówi tajemniczo aspirant Jan Pociecha, oficer prasowy lubińskiej policji.
– Po tej kolizji na miejsce przyjechało jeszcze kilka radiowozów, choć nie mamy pojęcia, po co aż tyle – zastanawiają się świadkowie. – Przyjechali ludzie z kryminalistyki i zabezpieczali ślady, pojawiło się też kilku tajniaków, karetka pogotowia ratunkowego, aż na samym końcu laweta, która zabrała radiowóz z uszkodzonym kołem – dodają.
Zdjęcia: archiwum Czytelników lubin.pl