Dostęp do darmowej wody już wkrótce mogą utracić mieszkańcy podlubińskich Szklar Górnych i Dolnych. Od 30 lat za ich wodę płacił KGHM, teraz kombinat żąda zapłaty od mieszkańców. Obie strony mają swoje racje, a rozstrzygnięcie sprawy najprawdopodobniej znajdzie swój finał w sądzie.
– Mamy wyrok Naczelnego Sądu Administracyjnego i tego się trzymamy. To sąd zadecydował, że za wodę nie musimy płacić – twierdzi Jolanta Fuczyło, sołtys Szklar Górnych.
Historia bezpłatnej wody miała swój początek jeszcze w latach 70. Wtedy też okazało się, że ścieki przemysłowe zrzucone przez zakłady górnicze Lubin i Polkowice do potoku Zielenica, zatruły też wody gruntowe. W efekcie mieszkańcy, którzy nieświadomie korzystali z zatrutej wody, zaczęli chorować, a u dzieci wykryto ołowicę.
– W 1974 roku NSA wydał decyzję, że jako rekompensatę KGHM ma nam zapewnić bezterminowy dostęp do darmowej wody. W piśmie wyraźnie jest zaznaczone, że decyzja jest ostateczna i nie podlega zaskarżeniu – zauważa sołtys Szklar Górnych.
Tymczasem w 2000 roku zarządzanie gospodarką wodną KGHM przekazał spółce Energetyka. Trzy lata później zmieniła się też ustawa o ochronie środowiska i wcześniejsze ustalenia wygasły z mocy prawa. Podobnie jak decyzja NSA. Takie stanowisko przedstawia lubińska Energetyka, posiłkując się opinią prawną.
– W związku z zaistniałą sytuacją KGHM przestał finansować dostawę wody pitnej do Szklar Górnych i Dolnych. Od 2006 roku odbywa się to wyłącznie na nasz koszt. W skali roku to około pół miliona złotych, które moglibyśmy przeznaczyć na modernizację sieci wodociągowych, dlatego podjęliśmy kroki, aby mieszkańcy zaczęli sami płacić za wodę – opowiada Bożena Głowacka, kierownik działu sprzedaży lubińskiej Energetyki.
W porozumieniu z gminą Energetyka założyła w poszczególnych posesjach wodomierze. Tu jednak pojawił się konflikt interesów. Energetyka liczyła, że mieszkańcy podpiszą z nią umowy na dostawę wody i zaczną uiszczać za nią opłaty. Gmina także zadbała o swoją opinię prawną i przy wsparciu wspomnianego wyroku sądu, nadal domagała się darmowego dostarczenia wody.
– Zgodziliśmy się na opomiarowanie, ale pod warunkiem, że woda nadal będzie bezpłatna. Energetyka tego nie dotrzymała i zaczęła wymagać od mieszkańców opłat za wodę – tłumaczy Irena Rogowska, wójt gminy Lubin, która osobiście zaangażowała się w pomoc dla mieszkańców.
W tym celu odbyło się już kilka spotkań z prezesem KGHM Herbertem Wirthem, prezesami Energetyki oraz wójt Ireną Rogowską. Jak dotąd bezskutecznie. Obecnie Energetyka rozesłała do mieszkańców list i informacją, że jeśli umowy na dostarczanie wody nie zostaną podpisane, spółka odetnie im dopływ wody.
– Czujemy się zażenowani takim traktowaniem. KGHM to bardzo bogata firma, to ona zatruła naszą wodę, a teraz lekceważy prawo i nas mieszkańców – narzeka sołtys.
Mieszkańcy mają po swojej stronie wójt Rogowską.
– Moją rolą jest stać po stronie mieszkańców i tego będą się trzymać. Sprawa ciągnie się od dwóch lat i chcemy, żeby w końcu została wyjaśniona – dodaje wójt Rogowska.
Energetyka odcięła już wodę w gospodarstwie Bogdana Hureja, właściciela Tartaku. Wiceprezes spółki Bronisław Rybka, podkreśla, że Energetyka nie będzie dokładać do działalności tego pana, tym bardziej, że dostawa bezpłatnej wody dotyczyła wyłącznie gospodarstw rolnych. Wójt Irena Rogowska broni mieszkańca gminy i złożyła w tej sprawie doniesienie do prokuratury. Także mieszkańcy robią co mogą, aby nie zostać bez wody. Indywidualnie składają wnioski, że są zastraszani przez Energetykę. Firma broni się, że nikogo nie zastrasza, a jedynie dąży do podpisania umów na dostawę wody, która obecnie pobierana jest nielegalnie.
Jeżeli groźby Energetyki dojdą do skutku, w najbliższym czasie mieszkańcy zostaną bez wody. Wówczas o jej zaopatrzenie będzie musiała zadbać właśnie gmina. Obie strony mają swoje racje. Mieszkańcy solidarnie przyznają, że jeżeli nakaże im to sąd – zapłacą za wodę, Energetyka jest podobnego zdania – jeśli sąd uzna, że woda ma być bezpłatna – tak będzie . Na razie jednak posiłkują się indywidualnymi literami prawa.