Po ponad dwóch latach dobiegło końca śledztwo w sprawie śmiertelnego zatrucia czadem w jednej z kamienic w Ścinawie. Życie straciło wtedy dwoje lokatorów: 18-letnia ciężarna kobieta oraz 63-letni mężczyzna. Prokuratura Rejonowa w Lubinie skierowała akt oskarżenia do sądu wobec dwóch osób.
Do tego tragicznego w skutkach zdarzenia doszło w nocy z 27 na 28 marca przy ul. Kościuszki w Ścinawie. Zaczadzeniu uległa wtedy młoda kobieta w 9. miesiącu ciąży oraz 63-letni mężczyzna. Oprócz tego siedmioro lokatorów trafiło do szpitala, nie odnosząc obrażeń. Zmarłe osoby mieszkały na najwyższej kondygnacji budynku, gdzie ilość tlenku węgla była największa.
Tlenek węgla wiąże się z hemoglobiną 210 razy szybciej niż tlen i blokując dopływ tlenu do organizmu powoduje uszkodzenia mózgu oraz innych narządów wewnętrznych. Oskarżeni to 72-letni Mieczysław M., inspektor techniczny nieruchomości odpowiedzialny za dbałość o należyty stan techniczny nieruchomości oraz 60-letni palacz Zdzisław W., jednocześnie przedstawiciel inwestora, czyli wspólnoty mieszkaniowej budynku.
– Zdaniem biegłych z zakresu budownictwa, przyczyną zaczadzenia były wieloletnie zaniedbania spowodowane montażem nowego kotła CO w 2014 r. o wadliwej konstrukcji, bez wymaganego przepisami projektu budowlanego i zezwolenia na budowę oraz wykonania prac remontowych bez nadzoru kierownika budowy, a następnie wykonanie w 2022 r. prac termoizolacyjnych bez stosownego nadzoru administracyjnego i wykonanie docieplenia budynku styropianem oraz wymiana stolarki okiennej w piwnicy i na klatce schodowej bez odpowiednich nawiewników – informuje Liliana Łukasiewicz, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Legnicy.

To spowodowało, że budynek stał się „zbyt szczelny”, co z kolei doprowadziło do ograniczenia prawidłowej wentylacji, w szczególności nawiewu powietrza z zewnątrz.
– Do zdarzenia przyczyniło się też nieprawidłowe postępowanie palacza, który dokonywał jednorazowo zbyt dużych zasypów kotła koksem, co spowodowało zabrudzenie tzw. czopucha kotła, czyli połączenia otworów wylotowych spalinowych z kotła z kanałem kominowym, co utrudniło wypływ dymu z komina i doprowadziło do wytworzenia się nadciśnienia w komorze spalania i objawiło się wypływem dymu z torującym tlenkiem węgla do wnętrza budynku. Odpowiedzialność za to ponoszą inwestor, którego przedstawicielem był oskarżony Zdzisław W., oraz inspektor nadzoru inwestorskiego Mieczysław M. – kontynuuje prokurator.
Z wniosków sformułowanych przez biegłego z zakresu budownictwa wynika, że w pomieszczeniu kotłowni z uwagi na jego wysokość, nie można było posadowić nowego pieca. W następstwie szeregu zaniedbań ze strony Mieczysława M., obejmujących w pierwszym rzędzie dopuszczenie do użytkowania kotłowni niespełniającej niezbędnych wymogów technicznych, doszło do nadmiernego „uszczelnienia” budynku, uniemożliwiono należyty ciągły napływ powietrza zewnętrznego, niezbędny do procesu spalania i wentylacji.
– Co do odpowiedzialności leżącej po stronie Zdzisława W., biegły podał, że posiadał on ważne uprawnienia eksploatacji kotłowni oraz zawartą umowę zlecenia na obsługę kotłowni, w tym palenie w piecu. Był zatem zobowiązany do dopilnowania, aby zachowana była odpowiednia instalacja nawiewno-wywiewna, a także do właściwej eksploatacji pieca, czego nie czynił – mówi Łukasiewicz.
Obaj podejrzani nie przyznali się do popełnienia zarzucanych im czynów i odmówili złożenia wyjaśnień.
Za zarzucone czyny Mieczysławowi M., który oskarżony został o działanie umyślne, grozi od 2 do 15 lat pozbawienia wolności, zaś Zdzisławowi W., któremu przypisano nieumyślność w działaniach i zaniechaniach jakich się dopuścił, kara od 6 miesięcy do 8 lat pozbawienia wolności.
W sprawie rozstrzygnie Sąd Okręgowy w Legnicy.