Skarży się na pogotowie

35

LUBIN. Nie zaprzecza, że była zdenerwowana, być może krzyczała, ale takiej reakcji dyspozytorki pogotowia się nie spodziewała – lubinianka, pani Agnieszka, skarży się, że kobieta, która odebrała telefon, gdy wykręciła 999, rzuciła słuchawką.

Bliska pani Agnieszce osoba, do której wzywała ona pogotowie, na szczęście czuje się już dobrze, ale tego wieczoru lubinianka długo nie zapomni.

– Zestresowana i przerażona starałam się szybko i zwięźle przedstawić sytuację. W odpowiedzi usłyszałam, że krzyczę i pani nie będzie ze mną rozmawiać, po czym… rzuciła słuchawką! – relacjonuje przebieg wydarzeń pani Agnieszka. – Krzyczałam? Szczerze mówiąc nie będę zaprzeczać, bo nie wiem.

Kobieta zadzwoniła na pogotowie ponownie. –  Karetka przyjechała po około 15 minutach. Jednakże cała historia wzbudziła we mnie bardzo negatywne emocje. Jak traktuje się ludzi w tym kraju? Płacimy składki zdrowotne, wiele osób niewiele z tego korzysta, a kiedy potrzebujemy pomocy, spotykamy się z taką reakcją – mówi lubinianka.

Jak wyglądała tamta rozmowa telefoniczna, nie będzie trudno się dowiedzieć, bo wszystkie zgłoszenia na pogotowie są nagrywane.

– Z doświadczenia wiem, że w 99,9 procentach takich przypadków skargi się nie potwierdzają – mówi Andrzej Hap, dyrektor Pogotowia Ratunkowego w Legnicy. – Dyspozytorzy to osoby, które pracują kilka lub kilkanaście lat. To najczęściej pielęgniarki. Nie ma już w pogotowiu osób nieprzeszkolonych. Nie sądzę, żeby dyspozytorka rzuciła słuchawką – dodaje, doradzając, aby lubinianka jeśli ma jakieś wątpliwości co do pracy telefonistki, napisała do pogotowia pismo.

Pani Agnieszka zamierza tak zrobić. W ciągu 14 dni powinna otrzymać odpowiedź. Nagrania zostaną przesłuchane.

– Jeżeli okaże się, że ta pani ma rację, w stosunku do dyspozytorki zostaną wyciągnięte konsekwencje – dodaje dyrektor pogotowia Andrzej Hap.

Od czerwca ubiegłego roku wszystkie telefony, jakie wykonują mieszkańcy powiatu lubińskiego na numer 999, odbierane są przez dyspozytorów pogotowia w Legnicy. To decyzja wojewody dolnośląskiego. Utworzony został zintegrowany system powiadamiania dla powiatów lubińskiego właśnie, legnickiego, złotoryjskiego, jaworskiego, polkowickiego i głogowskiego.

– To nie przedłużyło czasu dotarcia wiadomości do zespołu ratowniczego. A z moich obserwacji wręcz wynika, że przyśpieszyło – podsumowuje Hap. – Kiedy dyspozytorka była na miejscu, w Lubinie, ratownicy mieli możliwość zgłoszenia wątpliwości, dlaczego to oni mają jechać, a nie na przykład kolega. Teraz takich dyskusji nie ma.


POWIĄZANE ARTYKUŁY