Im się udało. Zielona Góra już wkrótce połączy się z otaczającą ją gminą wiejską. Tak zdecydowała większość mieszkańców wsi podczas przeprowadzonego w niedzielę referendum. – U nas mogłoby być podobnie. Dzięki połączeniu Zielona Góra otrzyma z Ministerstwa Finansów aż 100 mln zł i będzie mogła się rozwijać. Miasto Lubin wraz z gminą wiejską też stoi przed taką szansą – komentuje prezydent Lubina Robert Raczyński, który od dawna lobbuje za połączeniem obu samorządów.
Sytuacja w województwie lubuskim była analogiczna do naszej. Prezydent zaproponował połączenie, a władze gminy wiejskiej stanęły okoniem. Powstało nawet prężnie działające stowarzyszenie, które straszyło mieszkańców wsi, że na połączeniu tylko stracą. A to przedszkola będą droższe, szkoły i przychodnie będą zamykane, a rolnicy stracą dotacje.
Ale mieszkańcy byli mądrzejsi. Przekonały ich argumenty, że połączenie to ogromna szansa na rozwój. Zarówno miasta, jak i wsi.
Taki model funkcjonowania samorządów od dawna próbuje też przeforsować resort administracji i cyfryzacji. Dlaczego? Przede wszystkim ze względu na oszczędności. Zdublowana administracja to zdaniem ministerstwa zbędne koszty. Poza tym większa gmina to także większe możliwości rozwoju. Łatwiej o tereny pod inwestycje.
Dziś w Zielonej Górze wszyscy są zadowoleni, że referendum się udało i najpóźniej za dwa lata nie będzie już miasta i otaczających je wsi, ale jeden duży samorząd. Lubuskie chwalą też sąsiednie samorządy. A gmina wiejska z Lubina wciąż jest na nie. Zapytaliśmy wójt Irenę Rogowską czy najlepszym rozwiązaniem nie byłoby zorganizowanie referendum, by i tutaj mieszkańcy mogli wyrazić swoje zdanie.
– Inicjatywa o łączeniu, a nawet bardziej wchłonięciu, wychodzi od prezydenta Lubina. Najpierw prezydent niech więc zapyta swoich mieszkańców, czy chcą się łączyć z gminą wiejską – ucina Irena Rogowska.
Mieszkańców gminy o zdanie wójt nie zapyta, bo jak twierdzi, radni są ich przedstawicielami i już wypowiedzieli się już za nich, mówiąc kategoryczne nie. – Radni na bieżąco rozmawiają z mieszkańcami, wiedzą czego chcą, wiec nie ma potrzeby organizować referendum – dodaje.
Tymczasem do nas docierają inne głosy. Nawet nie wszyscy radni zgadzają się ze zdaniem wójt. – Kiedy przewodniczący rady wysłał pismo do minister Magdaleny Młochowskiej, że rada gminy jest stanowczo przeciwko łączeniu, byłam oburzona. Jak można pisać coś w czyimś imieniu nie pytając go o zgodę – przyznaje radna Wanda Dobrzyńska, która publicznie zgłosiła swój protest na sesji.
Zalety połączenia widzi też wielu mieszkańców. – Gmina to piękne tereny: lasy, cisza i spokój. Ale co mają zrobić osoby bez samochodu? Pracy znaleźć nie można, bo nie ma dojazdu. A w mieście teraz nawet autobusy będą mieć za darmo. Ja tam bym chciała, żeby u nas było podobnie. Było by nam łatwiej – mówi młoda mieszkanka jednej z wsi.
Jak rozwiązać ten spór? Najprościej byłoby skopiować model zielonogórski. Bo mieszkańcy sami mogą wyjść z inicjatywą referendum. A jeśli uda się je zorganizować, mieszkańcy w końcu będą mogli jasno wyrazić czy miasto i gmina mają się stać jednym samorządem?