Sąd sobie, pracodawca sobie

58

Krótko trwała radość pięciorga mieszkańców Księginic, którzy liczyli, że w najbliższych dniach – po kilkumiesięcznej przerwie – wrócą do pracy. Mimo iż sąd zdecydował wczoraj w przypadku pierwszej z poszkodowanych, Aliny Kurowskiej, że jej pracodawcą jest Empol, dziś kobieta dowiedziała się, że firma odwoła się od wyroku. – I znów będziemy musieli włóczyć się po sądach. Tylko za co żyć kolejny już miesiąc? – pyta rozżalona Alina Kurowska.

Spór toczy się między trzema podmiotami. Wszystko zaczęło się w Gminnym Zakładzie Usług Komunalnych i Mieszkaniowych z Księginic, gdzie piątka mieszkańców pracowała od kilku lat. Głównie pełniąc dozór nad jego siedzibą i wykonując tam prace porządkowe. Potem GZUKiM podpisał umowę na świadczenie tych usług ze Spółdzielnią Usługową Piast z siedzibą w Legnicy. Umowa skończyła się wraz z 2011 rokiem. GZUKiM ogłosił nowy przetarg i zawarł nową umowę z NSZZ Policjantów O/T Koła Emerytów i Rencistów Policyjnych w Lubinie ZZG „Empol” w Lubinie. Ten obowiązki przejął, ale pracowników już nie.

Piątka pokrzywdzonych poszła do sądu. Jako pierwszą rozpatrywano właśnie sprawę Aliny Kurowskiej. – Sąd orzekł, że do końca 2011 roku naszym pracodawcą był Piast, a teraz – od 3 stycznia jest nim Empol – opowiada kobieta. – Tak się wczoraj cieszyłam, że wrócę do pracy, a razem ze mną moi koledzy z pracy. Pomyśleliśmy, że pozostałe wyroki będą takie jak moje, to chyba normalne – dodaje.

Tymczasem dziś Alina Kurowska wybrała się do Empolu, by zgłosić gotowość podjęcia pracy. – A tam usłyszałam, że do pracy na pewno nie wrócę. Firma postanowiła odwołać się od wyroku. Co więcej, powiedzieli mi, że będą odwoływać się tak długo, aż skończy im się umowa z GZUKiM-em. Jestem załamana – ubolewa kobieta.

Dla pięciorga mieszkańców Księginic odwołanie od wyroku oznacza, że wciąż nie mogą pracować, ani szukać innej pracy. – Już lepiej byłoby, gdyby wręczyli mi wypowiedzenie. Wtedy otrzymałabym świadectwo pracy, mogłabym szukać innego zajęcia, albo zarejestrować się w urzędzie pracy. Człowiek miałby wtedy chociaż ubezpieczenie, a tak to wciąż nie wiemy co dalej. I żyć nie ma za co – mówi załamana. – Ale domyślamy się skąd ten upór: gdyby Empol zgodził się, że jesteśmy jego pracownikami, musiałby zapłacić nam odszkodowanie. Od stycznia trochę tych pieniędzy by się uzbierało – szacuje Alina Kurowska.

W  Empolu nie zostaliśmy dziś szefa. W dziale kadr otrzymaliśmy jedynie informację, że firma prawdopodobnie odwoła się od wyroku sądu.

21 maja odbędzie się rozprawa kolejnej z pokrzywdzonych kobiet.

Więcej: www.lubin.pl/aktualnosci,18842,wyrzuceni_jak_smieci_pod_brame.html


POWIĄZANE ARTYKUŁY