Większość pielęgniarek i położnych chce strajku. Jednak na razie w szpitalu na Bema go nie będzie. Związki czekają z decyzją do najbliższego wtorku. Tego dnia bowiem spotkają się z dyrektorem placówki.
Przez trzy dni, od 3 do 5 stycznia, podczas referendum strajkowego personel szpitala im Jonstona miał szansę wypowiedzieć się, czy chce strajku czy też nie.
– W głosowaniu wzięło udział 310 osób, z 610 ogółem zatrudnionych w szpitalu, czyli więcej niż połowa. Referendum jest więc ważne – mówi Małgorzata Siwoń, szefowa Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych. – Za strajkiem opowiedziały się 294 osoby, przeciwko było 17 – dodaje.
W referendum w większości wzięły udział pielęgniarki i położne. Tylko 23 osoby były z innych grup zawodowych.
Jednak na razie strajku w szpitalu nie będzie. Pielęgniarki i położne czekają z decyzją do najbliższego wtorku, 11 stycznia. Dostały bowiem zaproszenie na spotkanie od dyrektora placówki Rafała Koronkiewicza.
– Najpierw trzeba się spotkać i porozmawiać – stwierdza Małgorzata Siwoń. – Dopiero potem zdecydujemy, czy rozpocząć akcję strajkową.
Przypomnijmy, że pielęgniarki i położne domagają się podniesienia płac zasadniczych o średnio 550 zł, rozliczenia środków pieniężnych zgodnie z art. 59 a ustawy o ZOZ, wypłacenia środków pieniężnych z nadwykonań i wyjaśnienia, jaka jest sytuacja ekonomiczna szpitala.
W sporze zbiorowym z dyrekcją szpitala ta grupa zawodowa jest od kwietnia 2007 roku, kiedy placówką zarządzał jeszcze Edward Schmidt. Teraz sprawę przyjdzie rozwiązać nowemu dyrektorowi, Rafałowi Koronkiewiczowi, który pracę rozpoczął zaledwie kilka dni temu, 2 stycznia.