Rodzina odkrywcy odwiedziła Lubin

42

KGHM. Kazimiera Wyżykowska, wdowa po Janie Wyżykowskim, odkrywcy Polskiej Miedzi, przyjechała do Lubina, aby pokazać córce i wnukom czego dokonał ich dziadek. Złożyli kwiaty pod pomnikiem odkrywcy, spotkali się z wiceprezesem KGHM i zjedli słynne, ulubione przez Jana Wyżykowskiego pierogi.

 

Rodzina odkrywcy przebywała akurat na wakacjach w Kotlinie Kłodzkiej. Wanda Wdowiak, prezes Stowarzyszenia Przyjaciół im. Jana Wyżykowskiego, zachęciła ich do niewielkiej zmiany trasy wakacyjnej podróży i zaprosiła do Lubina. Pierwszym punktem wizyty był pomnik Jana Wyżykowskiego w lubińskim parku, który również nosi imię odkrywcy. Kazimiera Wyżykowska ze wzruszeniem spoglądała na podobiznę męża.

– Wiele osób twierdziło, że gdyby w tym regionie znajdowało się złoże miedzi, dawno już odkryliby je Niemcy – wspomina Kazimiera Wyżykowska. – Nikt nie wiedział dlaczego Jan się uparł i dlaczego akurat tutaj szukał pokładów rudy. Tę tajemnicę mój mąż zabrał do grobu – dodaje.

Po złożeniu kwiatów pod pomnikiem, rodzina udała się do siedziby KGHM, gdzie spotkała się z wiceprezesem Wojciechem Kędzią.

– Tutaj wszyscy znają Jana Wyżykowskiego i wiedzą jaką rolę odegrał w istnieniu KGHM – mówi Wojciech Kędzia, wiceprezes KGHM. – Gdyby nie Jan Wyżykowski nie byłoby naszej firmy. Lubin byłby pewnie małym miasteczkiem utrzymującym się z lokalnego przemysłu. Dopiero miedź stała się motorem napędowym tego regionu – uzupełnia.

Kiedy Jan Wyżykowski na przekór wszystkim upierał się, że w okolicach Sieroszowic jest miedź, wiele ryzykował. Gdyby okazało się, że jego przewidywania są błędne, groziło mu więzienie, a w najlepszym wypadku zrujnowanie kariery naukowej.

– Gdyby nie to odkrycie, nie byłoby mnie na świecie – przyznaje żartobliwie Małgorzata Duszak, córka odkrywcy. – Urodziłam się w 1959 roku. Gdyby tacie dwa lata wcześniej nie udało się dokonać tego odkrycia i siedziałby przez to w więzieniu, to mnie by pewnie nie było i moich synów też – podsumowuje ze śmiechem.

Swoim dzieciom i wnukom Jan Wyżykowski przekazał w genach zdolności do przedmiotów ścisłych. Jeszcze przed śmiercią radził synowi Bogusławowi, aby poszedł na budownictwo. Powiedział mu: „Na geologię już nie pójdziesz, bo to co było najważniejsze, ja już odkryłem. Idź na budownictwo, bo ten zawód zawsze będzie potrzebny”. Syn poszedł za radą ojca i dziś kieruje własną firmą. Wnukowie odkrywcy wybrali również kierunki dla „ścisłowców”. Najmłodszy dopiero skończył liceum, ale już zapowiada, że wybiera się na politechnikę.

Na zakończenie podróży szefowa stowarzyszenia im. Jana Wyżykowskiego zabrała rodzinę odkrywcy do Sieroszowic na słynne pierogi.


POWIĄZANE ARTYKUŁY