Retencja to fikcja

5084

Ponad pięć metrów osiągnął poziom wody w Odrze w Ścinawie. Na Dolnym Śląsku obowiązuje trzeci stopień zagrożenia hydrologicznego. Paradoksalnie, do tej pory od ponownej powodzi uchroniło nas… zignorowanie przepisów przez urzędników.

14 października prezes Wód Polskich podjął decyzję o zamknięciu śluz w nowo wybudowanym zbiorniku retencyjnym Racibórz Dolny. Postąpił tym samym wbrew oficjalnej instrukcji powodziowej, nakazującej piętrzenie wody w zbiorniku, gdy rzeką przepływa co najmniej 1 200 metrów sześciennych wody na sekundę. Gdy Przemysław Daca wydawał swoje polecenie, korytem Odry mknęło jej „zaledwie” około 800 m3/s. Wystarczało, by powódź groziła mieszkańcom Opolszczyzny i Śląska.

Fala kulminacyjna w okolicach Ścinawy zapowiadana była na wtorkowe popołudnie. Przewidywano, że poziom wody znacznie przekroczy próg alarmowy, sięgając 540 cm. Ostatecznie na wodowskazie były 523 cm.

– Dla mieszkańców nadodrzańskich terenów nie jest to nowością. Jeszcze kilka lat temu regularnie, wiosną z uwagi na roztopy, a także jesienią ze względu na częstsze opady atmosferyczne, doświadczaliśmy wyższego poziom wód. Na szczęście rzeka wylewa się na niezamieszkałe obszary łąk i rozlewisk – mówi Krystian Kosztyła, burmistrz Ścinawy.

Szczęściem jest, że w tej chwili woda nie zalewa domów, ale gwałtownie wzbierająca rzeka nigdy nie jest dobrym sąsiadem. Ludzie mieszkający nad Odrą dobrze pamiętają lipiec roku 1997. Niestety, od czasu wielkiej powodzi retencja w Polsce dalej w zasadzie nie istnieje.

– Wydaje się, że z tą retencją nie jest u nas najlepiej – przyznaje Kosztyła. – Od dłuższego czasu niepokoi też brak bieżącego utrzymania kanału Odry. Nie obserwujemy wykonywanych systematycznie takich czynności jak bagrowanie i usuwanie łach na nurcie. Kanał portowy w Ścinawie w części zarządzany przez Wody Polskie, a w części przez prywatnego inwestora, tak naprawdę nie został porządnie oczyszczony z tego, co przyniosły powodzie z 1997 i 2010 roku. Cieszą nas działania zmierzające do użeglownienia Odry, które są w fazie projektowania. Mowa o stopniach wodnych w Lubiążu i Ścinawie. Stosowne umowy zostały podpisane w ubiegłym roku, a projekty jazów spiętrzających wodę, co pozwoli lepiej regulować poziom w rzece, mają być gotowe w 2023 r. Liczymy, że zapowiadane przez rząd inwestycje i prace w tym zakresie zostaną zrealizowane szybciej niż stopień w Malczycach – dodaje burmistrz.

– Po powodzi w 1997 r. mamy lepszy system ostrzegania, ale wciąż brakuje nam gospodarki wodnej z prawdziwego zdarzenia. Największym błędem jest chyba to, że koncentrujemy się przede wszystkim na transporcie wodnym. A gdybyśmy zbudowali nie 24, a cztery porządne stopnie wodne, na przykład w okolicy Głogowa, Nowej Soli, Cigacic, Krosna Odrzańskiego, moglibyśmy w kilku miejscach na Odrze skutecznie przechwytywać wodę i ją retencjonować – komentuje Marek Zawadka.

Dyrektor Muzeum Historycznego w Lubinie przed studiami na wydziale historii zdobył dyplom technika żeglugi śródlądowej i do dziś interesuje się tą dziedziną, mając w dorobku m.in. kilkadziesiąt artykułów w prasie fachowej. Na swoim facebookowym profilu dokumentuje właśnie stan wody na Odrze w powiecie lubińskim. – Podniesienie wody w Odrze pozwoliłoby też uporządkować jej dopływy, na przykład Barycz i Kaczawę, oraz ograniczyć erozję rzeczną. Natomiast dziś, jeśli jeszcze raz pojawi się taki opad jak kilka dni temu, będziemy mieć powtórkę z rozrywki – twierdzi.

Mówi się, że jeśli nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o pieniądze – budowa zbiornika w Raciborzu kosztowała blisko 2 miliardy złotych. Zamiast funduszy na szybką budowę stopni wodnych i towarzyszących im zbiorników retencyjnych, Polacy otrzymali więc obietnicę dofinansowywania budowy oczek wodnych i projekt podatku od deszczówki. Mała retencja, choć również bardzo potrzebna, nie poskromi jednak pędzącej rzeki.


POWIĄZANE ARTYKUŁY