Gdyby szczypiorniści z Lubina grali II kolejkę z Vive Kielce, to jeszcze można by było wybaczyć im porażkę. Jednak w momencie kiedy grają z przeciwnikiem, z którym wygrana jest na wyciągnięciu ręki, a punktów nie ma, to wtedy sytuacja nabiera nieco innego obrazu.
Rywalem miedziowych była ekipa z Legnicy. Przeciwnik niezbyt wymagający, ale potrafiący czasem zaskoczyć na parkiecie. Jak się okazało tak było tym razem. Podopieczni Jacka Będzikowskiego wystąpili w składzie: Adam Malcher, Tomasz Kozłowski, Piotr Adamczak, Paweł Orzłowski, Radosław Fabiszewski, Mikołaj Szymyślik oraz Wojciech Gumiński. Pierwszą bramkę zdobył Piotr Adamczak. Zapowiadało się całkiem dobrze.
W drugiej minucie miedziowi prowadzili 2:1. I jak się okazało później był to ostatni moment kiedy gospodarze byli faworytem tego meczu. Po pięciu minutach, Legnica wygrywała 3:5. Zaczęła się tułaczka miedziowych. Podopieczni Jacka Będzikowskiego gonili wynik. W 9 minucie meczu, przy stanie 7:9 dla Miedzi, w bramce Zagłębia pojawił się Michał Świrkula. Golkiper lubinian niejednokrotnie ratował swój zespół od straty bramki i naprawiał błędy kolegów w obronie. Niestety ile można grać 1 na 7? W 20 minucie spotkania Miedź wygrywała już 12:9. Do końca pierwszej połowy podopieczni Marka Motyczyńskiego celnie trafiali jeszcze cztery razy i ostatecznie do przerwy było 13:16 dla gości.
Drugą partię pomyślnie rozpoczęli zawodnicy z Legnicy. Aleksander Kokoszka strzela 17 bramkę dla swojego zespołu. W 34 minucie meczu, przy stanie 17:18 dla gości, Zagłębie miało szansę na odbicie się od dna. Podobnie było w 37 minucie przy stanie 20:21. Jednak za strzeloną bramkę Legnicy, rywale oddawali tym samym Zagłębiu. Bramka za bramką i sporo akcji z kontry po stronie gości doprowadziło w 49 minucie do wyniku 24:26. Ostatnie dziesięć minut to szereg błędów zarówno obrony jak i ataku Zagłębia. Piłki nie chciały kleić się do rak Gumińskiemu oraz Stankiewiczowi. Taką sytuacje wykorzystali goście. Kiedy w 58 minucie spotkania było już 27:30 dla Legnicy, nikt już nie miał wątpliwości, że to druga z rzędu porażka. Co prawda była jeszcze dwa razy szansa na zmniejszenie straty, ale ostatecznie miedziowi ulegają Siódemce 27:31.
– Powtórzył się mecz z Zabrza. Potem dużo błędów i nieskuteczności. Dziś nieźle zaskoczył na Jarek Paluch, którzy odwalił kawał dobrej roboty. Mówił po meczu Tomasz Kozłowski. Natomiast spotkanie z perspektywy Miedzi wyglądało następująco. – To mecz jak każdy inny. Nasze przygotowanie było bardzo profesjonalne. Wynik dla nas korzystny i to najważniejsze. Mówił Jarosław Paluch. Natomiast jego kolega z drużyny, Paweł Piwko dodał. – Po raz pierwszy graliśmy w takim zestawieniu. Było to spowodowane tym, że wcześniej widzieliśmy spotkanie Lubina z Zabrzem. Do końca nie było wiadomo kto ten mecz wygra.