Renata Jędrak. Życie po przeszczepie

51

Rano, w południe i wieczorem codzienna porcja leków, wyeliminowanie z mieszkania firanek, dywanów i kwiatów, a do tego zmiany w jadłospisie – życie lubinianki Renaty Jędrak już nigdy nie będzie takie samo. Operacja transplantacji płuc dała jej jednak szansę na nowe życie i za to jest wdzięczna ludziom.

 

– Powoli moje życie wraca do normy, choć wiem, że nigdy nie będzie już normalnie. Mogę jednak samodzielnie oddychać i biegać z córką i to jest dla mnie najważniejsze – opowiada lubinianka.

Od przeszczepu płuc minęło już wiele miesięcy, jednak stabilizacja po przebyciu tak skomplikowanej operacji wcale nie jest łatwa.

– Przed świętami Bożego Narodzenia pojawiły się komplikacje i znów trafiłam do kliniki w Insbrucku, ostatnio  z powodu infekcji – do kliniki w Zabrzu. Każda najdrobniejsza infekcja w moim przypadku może okazać się bardzo groźna – przyznaje kobieta.

Insbruck stał się niemal drugim domem Renaty, ponieważ od przeszczepu co trzy miesiące musi jeździć do austriackiej kliniki na konsultacje. We własnym mieszkaniu też musi dbać o sterylne, szpitalne warunki. Z domu zniknęły dywany, firanki czy tak ukochane przez nią kwiaty. A wszystko przez gromadzący się kurz czy wilgotną ziemię.

– Wilgoć, bakterie i kurz są bardzo niebezpieczne dla przeszczepionych płuc. Na początku ciężko było mi się przestawić, ale jeszcze przed moim przyjazdem z kliniki siostra przygotowała mieszkanie i stopniowo akceptuję mój nowy tryb życia – zapewnia lubinianka.

Teraz życie Renaty jest znacznie wolniejsze. Może jednak spokojnie bawić się z ośmioletnią córką Klaudią i załatwiać swoje codzienne sprawy.

– I to jest dla mnie najważniejsze. Do końca życia będą miała dług wdzięczności wobec ludzi, którzy mi pomogli. Mogę normalnie żyć, tylko trochę wolniej niż inni – dodaje Renata.

 


POWIĄZANE ARTYKUŁY