– Nierobom pieniędzy nie dam! – tak krótko komentuje prezydent Robert Raczyński dzisiejsze rewelacje na temat kary, jaką wymierzył mu powiatowy inspektor nadzoru budowlanego. Włodarz Lubina ma zapłacić 10 tys. zł za mieszkanie na placu budowy. – Stróżuję, jak większość Polaków, ale jestem pierwszą osobą w tym kraju, którą za to się ściga!
– To jakaś bzdura, że mieszkam na placu budowy od lutego tego roku! – oburza się Robert Raczyński. – Stróżuję tam już od końca sierpnia. Jak każdy człowiek w tym kraju pilnuję własnego dobytku, bo gdybym zostawił dom bez dozoru, w ogóle nie miałbym po co do niego wracać – prostuje.
Powiatowy urzędnik zarzuca włodarzowi, że nielegalnie mieszka w nowym domu. Roberta Raczyńskiego bawi ten argument. – A czym ja się różnię od reszty Polaków? To chyba naturalne, że jak ludzie wykańczają dom, to w nim stróżują. Nie słyszałem dotąd, by ktoś został za to ukarany. Tymczasem żeby mnie pognębić, pracownik starostwa doszukał się nawet jakiegoś stalinowskiego przepisu, który nie ma dziś żadnego zastosowania – zauważa gospodarz miasta.
Prezydent Lubina wykańcza dom w tzw. szeregówce i w żaden sposób nie ukrywa, że stale pilnuje dobytku. Powiatowy urzędnik doszukał się w tym przestępstwa i wymierzył mu wysoką karę. Raczyński miał bowiem unikać kontaktu z nadzorcą i uporczywie uchylać się od kontroli własnego domu.
– Za każdym razem wyznaczał termin wizyty akurat w czasie, kiedy wypełniałem obowiązki prezydenta miasta. Następnie – gdy było już powszechnie wiadomo, że wyjeżdżam na dwutygodniowy urlop z rodziną w Bieszczady – wymyślił taki termin, by się na pewno ze mną nie spotkać. Z góry doskonale wiedział, że nie dostosuję się do siedmiodniowego terminu i przecież z takiego powodu nie przerwę urlopu, by z drugiego końca Polski jechać na spotkanie z powiatowym urzędnikiem – dodaje włodarz Lubina.
Na pytanie czy zapłaci karę, prezydent odpowiada krótko: – Nierobom pieniędzy nie dam! Jestem odporny na ataki starostwa i z tego powodu zawału serca nie dostanę.
– Jest mi jednak bardzo przykro, że tacy ludzie decydują o losach Bogu ducha winnych obywateli. Ja sobie doskonale poradzę, ale co w takich przypadkach ma robić społeczeństwo nękane przez urząd typu starostwo? – pyta retorycznie prezydent.