LUBIN. Jak się ma takich przyjaciół, jakich miał lubinianin Adrian J., to co dopiero mówić o wrogach… Jego znajomość z dwoma kolegami niebawem znajdzie swój finał w sądzie.
Wszystko zaczęło się od wyjazdu Adriana J. do Rawicza. W połowie października ubiegłego roku lubinianin zabrał się w podróż ze swym przyjacielem, 30-letnim Arturem K. Obaj jechali samochodem pożyczonym od wspólnego kolegi, 26-letniego Łukasza T.
W drodze powrotnej do Lubina Artur K. zatrzymał się we wsi Siedlce. Tam z jednej z posesji ukradł agregat prądotwórczy. Tak się akurat złożyło, że łup należał do… ciotki Adriana J.
Właściciel samochodu wraz ze sprawcą kradzieży zaczęli się jednak obawiać, że Adrian J. któregoś dnia wygada się przed rodziną i zdradzi, kim był złodziej agregatu. Postanowili więc wziąć sprawy w swoje ręce.
– Łukasz T., podpierając się argumentami w postaci noża, zaczął grozić Adrianowi J. – relacjonuje Joanna Sławińska-Dylewicz, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Legnicy. – Ostrzegał kolegę, że jak ten tylko zgłosi sprawę policji, wówczas wraz z Arturem K. przyjadą do jego domu i go zabiją – dodaje prokurator.
Aby uwiarygodnić swe groźby, mężczyźni kilkakrotnie uderzyli Adriana J. pięścią w twarz, a następnie skradli mu m.in. 460 zł i telefon komórkowy. Szantażowany mężczyzna nie przestraszył się jednak i o wszystkim poinformował policję.
Artur K. usłyszał pięć prokuratorskich zarzutów. Został oskarżony o rozbój z użyciem noża, groźby karalne, bezprawne dysponowanie cudzym dowodem osobistym, prowadzenie samochodu bez uprawnień i kradzież agregatu. Przyznał się jedynie do dwóch ostatnich zarzutów. Był wielokrotnie karany i za swoje czyny odpowie w ramach tzw. recydywy. Grozi mu do 15 lat więzienia.
Z kolei Łukasz T. został oskarżony o rozbój i wpływanie na świadka przestępstwa. Nie przyznaje się do winy i twierdzi, że tylko raz uderzył Adriana J. Nie był dotąd karany. Grozi mu kara do 12 lat pozbawienia wolności.