LUBIN. – To był dosłownie ułamek sekundy. Wyszedłem spod prysznica, kiedy nagle usłyszałem huk. Zrobiło się tak jasno, jakby ktoś laserem raził mnie po oczach i nagle ciemność – tak jeden z lubinian opisuje swój kontakt z piorunem. Na szczęście nie ucierpiał nikt z jego rodziny, ale zniszczeń jest sporo.
Jak wspomina mieszkaniec centrum miasta, burza nadeszła tuż przed północą. – Chwilę wcześniej poprosiłem żonę żeby pozamykała w domu okna, bo zbierało się na burzę. Nie przypuszczałem jednak, że przeżyjemy bliskie spotkanie z żywiołem – opowiada lubinianin.
Zdaniem mężczyzny, piorun wleciał do domu przez dach. Na dowód w dachu pozostała dziura. – Wyleciał, robiąc dziurę w ścianie i wbił się w ziemię. W konsekwencji pozostaliśmy bez prądu i wody, bo piorun uszkodził rurę z wodociągu – dodaje mężczyzna.
Zniszczeń jest więcej. Poniszczone dachówki, dziury i pęknięcia w ścianach, popękany komin, spalone dekodery telewizyjne i router od internetu, spalone instalacje. Do południa wprawdzie naprawiono już dziś prąd, ale wody wciąż nie ma.
– Znajomi mówią, że skro widziałem jasność to może spotkałem anioła, więc ołtarzyk powinienem tam postawić. A inni mówią, że kto przeżyje spotkanie z piorunem, będzie miał siedem żyć – żartuje mężczyzna. – Ale tak naprawdę cieszę się, że nikomu z rodziny nic się nie stało i że tylko tak to się skończyło– dodaje już poważniej.