W Polsce liczba wykonanych szczepień przeciw COVID-19 sięga już prawie 31 mln, przy czym liczba osób zaszczepionych w pełni wynosi prawie 20,3 mln. Średnio co trzeci Polak w wieku od 18 do 65 lat przyznaje, że nie zamierza się zaszczepić, a większości z nich nic nie skłoni do zmiany zdania. Niechęć do szczepień przeciw COVID-19 przełożyła się także na inne szczepionki. WHO wskazuje, że na całym świecie odnotowano największy od dwóch dekad wzrost liczby dzieci niezaszczepionych przeciwko odrze. Eksperci podkreślają, że potrzebna jest edukacja, by ponownie przywrócić zaufanie do szczepień, które przecież pomogły opanować dziesiątki chorób zakaźnych i coraz częściej wykorzystywane są także w profilaktyce nowotworowej.
– W Polsce jeszcze przed pandemią mieliśmy 95-proc. akceptację szczepień dla dzieci, tych obowiązkowych z kalendarza szczepień. Ta akceptacja rosła z roku na rok, aż do momentu pandemii. Mimo że działały ruchy antyszczepionkowe i sporo rodziców miało wątpliwości, czy szczepić swoje dzieci, to przez ostatnich pięć lat, na skutek bardzo szerokiej edukacji, promowania szczepień i trochę dzięki powracającej epidemii odry, wielu z nich uzupełniało szczepienia u swoich dzieci. Tych twardych antyszczepionkowców mieliśmy w społeczeństwie ok. 5–7 proc. – podkreśla w rozmowie z agencją Newseria Biznes dr n. med. Paweł Grzesiowski, pediatra i wakcynolog, ekspert Naczelnej Rady Lekarskiej ds. COVID-19. – Pandemia jednak sporo zmieniła w tym zakresie, ponieważ przez skojarzenie szczepień z koronawirusem, z niechęcią do masek, ograniczeń, lockdownów wiele osób przestało ufać szczepieniom, zbudowało w sobie antyszczepionkowe poglądy.
Co niepokojące, niechęć do szczepień przeciw COVID-19 przełożyła się też na inne powszechne szczepionki. Według opublikowanego w połowie listopada br. raportu Światowej Organizacji Zdrowia oraz Centrum Kontroli i Zapobiegania Chorób (CDC) w czasie pandemii odnotowano największy od 20 lat wzrost liczby dzieci niezaszczepionych przeciw odrze. Na całym świecie ponad 22 mln niemowląt nie otrzymało pierwszej dawki szczepionki przeciwko odrze, czyli o 3 mln więcej niż jeszcze w 2019 roku. Ta tendencja zaczyna być widoczna również w Polsce.
– W Polsce większość osób nie ma wiedzy medycznej na tyle wysokim poziomie, ażeby oddzielić fake newsy, manipulacje antyszczepionkowe od prawdziwych informacji, które podają wiarygodne źródła naukowe. A więc tu mamy problem epidemii fake newsów. Wiele osób się gubi i niestety wierzy w zmanipulowane informacje, na tej podstawie podejmując decyzję o szczepieniach. Dlatego musimy walczyć o to, żeby ta wiedza była jak najbardziej wiarygodna, jak najszersza, i musimy budować zaufanie do szczepień – podkreśla ekspert Naczelnej Rady Lekarskiej ds. COVID-19.
Według statystyk Ministerstwa Zdrowia w Polsce liczba wykonanych szczepień przeciw COVID-19 sięga już prawie 31 mln, przy czym liczba osób zaszczepionych w pełni wynosi prawie 20,3 mln. Tylko w 16,1 tys. przypadków odnotowano niepożądane odczyny poszczepienne.
Z badania przeprowadzonego w październiku br. przez ARC Rynek i Opinia we współpracy z Warszawskim Uniwersytetem Medycznym wynika jednak, że co trzeci Polak (32 proc.) w wieku od 18 do 65 lat przyznaje, że nie zamierza się zaszczepić na COVID-19. 27 proc. z nich deklaruje też, że nic ich do tego nie przekona, i tylko 5 proc. dopuszcza pewne argumenty, które mogłyby ich skłonić do zmiany decyzji („Kto i dlaczego nie chce się szczepić na COVID-19”).
Jak wskazuje ekspert NRL, nie każda osoba niezaszczepiona przeciw COVID-19 należy do tzw. twardych antyszczepionkowców. Część z nich ma pytania i wątpliwości, które do tej pory nie zostały wyjaśnione. Inni mają np. choroby przewlekłe albo w przeszłości wystąpił u nich NOP, dlatego boją się kolejnego szczepienia.
– Można spokojnie powiedzieć, że około połowy tych osób, które do tej pory nie zaszczepiły się przeciw COVID-19, to są osoby gotowe do szczepienia, ale nie zrobiły tego z różnych powodów, które można by wyjaśnić – mówi dr Paweł Grzesiowski. – Ta druga połowa to już bardzo zamknięci w sobie antyszczepionkowcy, których nie da się przekonać, bo tam padają argumenty całkowicie nieracjonalne, np. że szczepionki zawierają chipy albo grafen, powodują bezpłodność, nowotwory i inne nieszczęścia. Z takimi osobami rozmowa powinna właściwie odbywać się w obecności psychologa czy psychoterapeuty. Tam nie ma gotowości na dyskusję, tam jest pewien zamknięty ciąg poglądów. My, lekarze, nie za bardzo mamy narzędzia, żeby w gabinecie przez kilka czy kilkanaście minut rozmowy pokonać tę fobię antyszczepionkową.
Ekspert Naczelnej Rady Lekarskiej podkreśla też, że ważnym elementem budowania zaufania do szczepień jest, po pierwsze, możliwość konsultacji z lekarzem i uzyskania odpowiedzi na wszelkie pytania i wątpliwości, a po drugie – możliwość uzyskania wsparcia w przypadku wystąpienia niepożądanych odczynów poszczepiennych.
– W tej chwili wciąż czekamy na decyzję o funduszu kompensacyjnym, który miał być uchwalony właśnie po to, żeby osoby, które uległy niepożądanym odczynom poszczepiennym, miały wsparcie, chociażby w zakresie rehabilitacji i pomocy medycznej – mówi wakcynolog. – Wreszcie trzecia sprawa, musimy mówić jednym głosem. Niestety w środowisku medycznym też pojawili się ludzie, którzy atakują szczepienia. Musimy zadbać o to, żeby z naszego środowiska płynął jeden, wspólny głos. Osoby, które w sposób jednoznaczny krytykują szczepienia lub wręcz zarzucają tym szczepieniom działania szkodliwe, moim zdaniem powinny rozstać się z zawodem.
Jak wyjaśnia ekspert, szczepienia na przestrzeni ostatnich kilku dekad przyczyniły się do opanowania dziesiątek różnych chorób, m.in. dżumy, cholery i ospy.
– Pamiętajmy, że dzięki szczepieniom dziś nie ma przypadków dzikiego polio, od 40 lat w Polsce nie ma duru brzusznego, nie ma cholery ani wielu innych chorób. Szczepienia ratują życie i zdrowie ludzi – podkreśla wakcynolog.
Mechanizm działania szczepionek jest stosunkowo prosty. Większość z nich zawiera mocno osłabioną lub inaktywowaną formę wirusów lub bakterii. Jest to tzw. antygen. Po podaniu szczepionki układ odpornościowy człowieka rozpoznaje te antygeny jako obce cząstki i uruchamia produkcję przeciwciał, czyli specjalnych białek, ukierunkowanych na to, aby z nimi walczyć. Innymi słowy: szczepionka wywołuje odpowiedź immunologiczną podobną do naturalnej odporności, którą uzyskuje się po przebytym zakażeniu lub chorobie. W przyszłości, kiedy dana osoba ponownie zetknie się z wirusem lub bakterią, układ odpornościowy będzie je pamiętać i szybko wytworzy odpowiednie przeciwciała, żeby je unicestwić, chroniąc w ten sposób przed zachorowaniem lub ciężkimi powikłaniami.
Część nowszych szczepionek (wektorowych lub mRNA) nie zawiera już antygenów. Mają za to zakodowaną specjalną instrukcję, która informuje komórki organizmu, jak wytwarzać antygen identyczny z niewielką częścią prawdziwego wirusa.
– Początkowo szczepionki były opracowywane przeciw tym chorobom, które są najgroźniejsze i śmiertelne, a więc m.in. gruźlicy, dżumie, wąglikowi czy durowi brzusznemu. To wszystko są choroby, które cechuje wysoka śmiertelność. Kolejne etapy rozwoju wakcynologii przyniosły już szczepionki, w przypadku których rzadziej mówiło się o ratowaniu życia, a raczej o zapobieganiu masowym zakażeniom. Przykładowo szczepionka przeciwko ospie wietrznej czy rotawirusom już w mniejszym stopniu ratuje życie, bo śmiertelność w tych chorobach jest niższa, ale zachorowania są masowe. To zaś powoduje wysokie koszty społeczne – mówi dr Paweł Grzesiowski.
Co istotne, odporność nabyta dzięki szczepieniu trwa wiele lat, a czasem przez całe życie, i chroni nie tylko osobę zaszczepioną, ale też innych ludzi w jej otoczeniu, np. dzieci, które są zbyt małe, żeby poddać je szczepieniu. To tzw. odporność populacyjna. Działa jednak tylko wtedy, kiedy wystarczająco duża liczba osób w danej populacji jest zaszczepiona.
– W tej chwili mamy już też szczepionki ukierunkowane na zapobieganie nowotworom. Pierwszą była szczepionka przeciwko wirusowemu zapaleniu wątroby typu B. Teraz dużo mówi się z kolei o szczepionce przeciwko HPV, czyli brodawczakowi ludzkiemu, bo wiemy, że przewlekłe zakażenie tym wirusem może prowadzić właśnie do zmian nowotworowych – wyjaśnia wakcynolog.
Skuteczność szczepień przeciw wirusowi HPV, który wywołuje raka szyjki macicy, pokazuje przykład Australii, która w 2007 roku jako pierwszy kraj na świecie wprowadziła program powszechnych i bezpłatnych szczepień wśród dziewczynek. Obecnie ma jeden z najniższych wskaźników zapadalności na ten nowotwór. Na początku listopada br. w prestiżowym czasopiśmie medycznym „The Lancet” opublikowano z kolei wyniki badania oceniającego efekty programu szczepień przeciw wirusowi HPV w Wielkiej Brytanii. Badacze podkreślili, że szczepionka przeciw brodawczakowi ludzkiemu ratuje życie, a prowadzone w Wielkiej Brytanii szczepienia zapobiegły 450 przypadkom raka szyjki macicy oraz 17,2 tys. stanom przedrakowym.
– To, że dziś mamy szczepionki przeciw COVID-19 raptem po roku od wybuchu pandemii, powinniśmy uważać za wielki sukces ludzkości, za wielki sukces nauki i medyków. Powinniśmy z tego sukcesu korzystać. Nie bójmy się szczepień, bo one ratują życie i zdrowie – mówi dr Paweł Grzesiowski.
Źródło Newseria