Nie udało się uhonorować mieszkańca, po którym Lubin odziedziczył spory majątek. Na przeszkodzie stanęły przepisy.

33-metrowa kawalerka i lokaty gotówkowe stały się własnością miasta po śmierci 74-letniego lubinianina Jana Chatkiewicza. Mimo trwających trzy lata poszukiwań, urzędnikom nie udało się znaleźć ani jednego spadkobiercy. Ostatecznie więc miasto odziedziczyło majątek wart 400 tys. zł. Informacja o tym została upubliczniona pod koniec zeszłego roku.
Radni miejscy sądzili, że tak otrzymane pieniądze powinny być spożytkowane w sposób jakkolwiek nawiązujący do zmarłego lubinianina. Tego samego zdania byli mieszkańcy, którzy szybko wpadli na pomysł, na co można je wydać.

Okazało się jednak, że tak konkretne przeznaczenie spadku jest niemożliwe.
– Nie pozwalają na to przepisy. Ta kwota musiała zostać włączona do ogólnego budżetu miasta i podzielona na wydatki tak, jak reszta dochodów budżetowych – wyjaśnia Jacek Mamiński, rzecznik prasowy prezydenta Lubina. – Warto jednak pamiętać, że mimo że nie mogliśmy wydać tych pieniędzy na określony cel, to i tak te pieniądze posłużyły przecież miastu.
Był to pierwszy raz, kiedy Lubin odziedziczył majątek po swoim mieszkańcu.