Prokurator chce odwyku dla agresora z SOR

971

Kiedy zaatakował ratowników i pielęgniarki z SOR był niepoczytalny, jego zachowanie było wynikiem przeżywanych urojeń po zażyciu narkotyków – prokuratura skierowała do sądu wniosek o umorzenie postępowania wobec 31-letniego mieszkańca powiatu lubińskiego, który w lutym tego roku zaatakował pracowników legnickiego szpitala. Jednocześnie śledczy wnioskują o skierowanie Pawła M. na terapię odwykową oraz zakaz zbliżania do poszkodowanych.

Fot. KMP Legnica

Sytuacja miała miejsce w nocy z 27 na 28 lutego tego roku. Śledczy ustalili, że 31-latek znajdował się na stacji paliw w centrum Legnicy, gdzie jeździł wokół bez celu i zachowywał się osobliwie. Następnie odjechał i udał się w okolice centrum miasta. Przybył tam powiadomiony o dziwnym zachowaniu kierowcy patrol policji.

– Funkcjonariusze stwierdzili, że mężczyzna jest zdezorientowany. Poprosił policjantów o pomoc. Był nienaturalnie pobudzony, przejawiał objawy lęku, strachu i nieufności wobec funkcjonariuszy. Z uwagi na pobudzenie i obawę podjęcia zachowań autoagresywnych policjanci założyli mu kajdanki. Partnerka podejrzanego, która nieoczekiwanie przybyła na miejsce zatrzymania powiedziała, że nigdy nie widziała go w takim stanie – informuje Liliana Łukasiewicz, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Legnicy.

Mężczyzna w policyjnym radiowozie czekał na karetkę. Po przyjeździe ratowników nie stosował się do poleceń. – Kopnął w drzwi radiowozu, próbował się wyrwać. Mówił, że zostanie mu wyrządzona krzywda. Policjanci doprowadzili Pawła M. do karetki, a ta zabrała go do szpitala w Legnicy, gdzie został przyjęty na SOR. W szpitalu stwierdzono w krwi mężczyzny substancje psychotropowe w postaci metamfetaminy, amfetaminy, metadonu oraz extasy – wylicza prokurator Łukasiewicz.

Na oddziale zapięto go w pasy bezpieczeństwa. Oczekiwano na konsultację oraz badanie tomografii komputerowej. Do jej przeprowadzenia pasy trzeba było rozpiąć. Mężczyzna nadal nie współpracował z personelem, ale nie był też agresywny.

– Następnie w czasie próby przemieszczenia go na łóżko do badań zszedł z niego i zaczął wymachiwać rękoma i krzyczeć, udając się w kierunku drzwi wejściowych. Chciał uciec. Odepchnął technika radiologii, powodując u kobiety uraz łokcia. Po wyjściu z sali przemieszczał się po korytarzu w kierunku sali TRIAGE. Miał na rękach pasy z klamrami. W sali tej czworo ratowników medycznych, dwie pielęgniarki, lekarz oraz pracownik ochrony, podjęli próby obezwładnienia 31-lata, w trakcie których podejrzany wyrywał się, odpychał, uderzał rękoma i kopał. Podejrzany zadał pokrzywdzonym obrażenia powodujące urazy w postaci stłuczenia klatki piersiowej, urazu kończyn dolnych i górnych, urazu głowy, otarć naskórka, stłuczeń i siniaków oraz zadrapań, naruszając czynności narządów ciała ośmiorga pokrzywdzonych na czas nie dłuższy niż 7 dni. Jedynie u pracownika ochrony ww., na skutek uderzenia w okolice głowy i kończyn spowodował obrażenia ciała w postaci złamania kości dłoni, co spowodowało naruszenie czynności narządów ciała pokrzywdzonego na czas powyżej 7 dni – mówi Liliana Łukasiewicz.

Ostatecznie Paweł M. został obezwładniony, podano mu leki uspokajające i umieszczono na łóżku, a następnie przewieziono do szpitala psychiatrycznego, gdzie został przyjęty bez swojej zgody, ze względu na stwarzanie zagrożenia dla siebie i innych.

W toku postępowania powołano biegłych lekarzy psychiatrów i biegłego psychologa, celem wydania opinii odnośnie stanu zdrowia psychicznego podejrzanego.

– Biegli stwierdzili, iż Paweł M. nie jest chory psychicznie w rozumieniu przewlekłego, endogennego procesu chorobowego z kręgu psychiatrii oraz nie jest upośledzony umysłowo. Rozpoznano jednak u niego w krytycznym czasie ostry epizod psychotyczny o charakterze paranoidalnym związany z użyciem środków psychoaktywnych, co dodatkowo zostało potwierdzone jego hospitalizacją psychiatryczną bezpośrednio po opisanych zachowaniach. Epizod chorobowy rozwinął się u podejrzanego w krótkim, bo obejmującym godziny czasie. Charakteryzował go silny lęk, poczucie zagrożenia, z obawą o własne życie włącznie, zaburzenia treści myślenia, w postaci urojeń ksobnych i prześladowczych oraz urojeniowe postrzeganie rzeczywistości. To w konsekwencji zachowania ewidentnie motywowane chorobowo, bo będące wynikiem przeżywanych urojeń – wyjaśnia prokurator.

W ocenie biegłych podejrzany nie mógł przewidzieć zaistnienia u siebie takiego stanu chorobowego, w dodatku z takimi jego konsekwencjami. Biegli stwierdzili, iż w chwili czynu Paweł M. miał z powodu opisanego wyżej epizodu psychotycznego ponarkotycznego zniesioną zdolność rozpoznania znaczenia zarzuconych mu czynów i pokierowania swoim postępowaniem, tj. był niepoczytalny w chwili popełnienia czynu – tłumaczy prokurator Łukasiewicz.

Ponadto biegli zaznaczyli, iż z uwagi na całkowite ustąpienie u podejrzanego epizodu psychotycznego ponarkotycznego, nie istnieje aktualnie wysokie ryzyko popełnienia przez niego z przyczyn chorobowych czynów o znacznej szkodliwości społecznej, w tym takich, jakie zarzucono podejrzanemu obecnie.

– Z uwagi na bezpośredni związek rozpoznawanego uzależnienia opiniowanego z opisanymi w zarzutach zachowaniami, w ocenie biegłych spełnione są medyczne przesłanki do zastosowania wobec Pawła M. środka zabezpieczającego w myśl art. 93a pkt 3 kpk w postaci terapii uzależnień. W ocenie biegłych terapia ta powinna odbywać się w warunkach stacjonarnych. Za taką formą leczenia przemawia nadto nieskuteczność wcześniej podejmowanych przez podejrzanego prób leczenia odwykowego. Dzięki takiej terapii odwykowej, obniżeniu ulegnie prawdopodobieństwo popełnienia przez podejrzanego czynu zabronionego z użyciem przemocy lub groźbą jej użycia w przyszłości. Prokurator zawnioskował też o orzeczenie tytułem środka zabezpieczającego zakazu kontaktowania się z pokrzywdzonymi oraz zakazu zbliżania się do nich na odległość mniejszą niż 100 metrów – podsumowuje rzecznik prokuratury.

Sprawą będzie się teraz zajmował Sąd Rejonowy w Legnicy.


POWIĄZANE ARTYKUŁY