Producenci znaleźli sposób na opłatę od „małpek”

586

500 milionów złotych rocznie mają się sięgnąć wpływy do budżetu w związku z nowym podatkiem od tzw. małpek, czyli napojów alkoholowych o pojemności do 300 mililitrów. Jednak nie jest to takie pewne. Odpowiedzią przedsiębiorców na ingerencję rządu w biznes są nowe „małpki” o pojemności 350 ml.

Przypomnijmy, że opłata od tzw. małpek wynosi 25 zł od litra stuprocentowego alkoholu sprzedawanego w opakowaniach o objętości do 300 ml. Przykładowo oznacza to 1 zł od 100 ml małpki wódki 40 procent, 2 zł od 200 ml małpki wódki 40 procent i 88 gr od 250 ml małpki wina 14 procent.

Od jakiegoś czasu media informują, że w reakcji na nową opłatę w sklepach pojawiły się produkty, które nie będą nią objęte. W niektórych sklepach obok tradycyjnych „małpek” pojawiły się „małpy” o pojemności 350 ml. Dotychczas nie cieszyły się dużą popularnością, ale to się może szybko zmienić. Sprzedawcy zgodnie przyznawali, że na razie nie opłaca im się eksponować tego produktu, ponieważ w pierwszych tygodniach po jego pojawieniu się na półkach zainteresowanie klientów było niewielkie. Mają jednak nadzieję, że wkrótce zainteresowanie nową objętością znacząco wzrośnie.

Jak podkreślił cytowany przez portal Business Insider prezes Związku Pracodawców Polski Przemysł Spirytusowy Witold Włodarczyk, nowości pojawiły się raczej na zasadzie „badania rynku”, ale kolejne pojawią się pewnie w styczniu.

– To, że pokazały się jakieś produkty, to jest incydentalne zdarzenie. Trudno tutaj mówić o jakimkolwiek trendzie. Obawiam się jednak, że zmiany odbiją się negatywnie na branży. Państwo de facto na tej operacji straci. Ograniczenie rynku małpek odbije się w postaci strat na akcyzie. Branża spirytusowa przynosi do budżetu 8 mld zł z tytułu samej akcyzy. Szacujemy, że straty budżetowe sięgną 2 mld zł. Zdrowotnie również problem nie zostanie rozwiązany. Klienci będą kupować piwo, albo mocniejsze alkohole w większych gabarytach. Spożywany w małpkach spożywany alkohol stanowi 11 proc. rynku. To nie rozwiązuje żadnego problemu – uważa Włodarczyk.


POWIĄZANE ARTYKUŁY