Proces jak telenowela

26

Po czterech latach historia tego procesu zaczyna przypominać wenezuelską operę mydlaną. Podczas kolejnej rozprawy przeciw Urszuli R., byłej dyrektorce MOPS oskarżonej o mobbing, były: łzy, oburzenie, emocje. Zabrakło tylko wyroku.

– Ta kobieta Boga się nie boi! – mówiły po wyjściu z sali rozpraw oburzone, a jednocześnie załamane pracownice MOPS. – Mowa końcowa Urszuli R. nie miała związku ze sprawą. Fakty i zeznania były zupełnie inne – przyznają kobiety.

Pracownice MOPS na wyrok w sprawie czekają od niemal ośmiu lat. Najpierw zajmował się nią sąd pracy, teraz – na wniosek prokuratury – sprawa trafiła na wokandę lubińskiego sądu rejonowego.

Dziś sąd, oskarżyciele oraz same pokrzywdzone odsłuchały mowy końcowej obrońcy Urszuli R. oraz samej oskarżonej. Wydźwięk kilkunastu odczytanych stron maszynopisu był taki, że była dyrektorka nie miała zamiaru szykanować pracownic MOPS-u. Chciała jedynie wprowadzić nowe, inne zasady pracy.

Przed zabraniem głosu oskarżona poprosiła nawet o przerwę, by móc dojść do siebie, po tym jak pojawiły się u niej łzy. Nie były to jednak łzy skruchy. Urszula R. nie przyznaje się bowiem do winy.

Niestety długie przemówienia obrony spowodowały, że sąd nie zdążył wydać wyroku w sprawie. Usłyszymy go dopiero w najbliższy poniedziałek.


POWIĄZANE ARTYKUŁY