Tak jak każdy w swoim domu je, pije, sypia, po prostu mieszka. Problem jednak w tym, że domem pana Eugeniusza Pawlika stał się przystanek autobusowy przy ulicy Mickiewicza. Bezdomnym w takich sytuacjach zwykle pomaga MOPS i policja. Tu jednak sytuacja jest bardziej skomplikowana: mężczyzna czeka aż w grudniu otwarta zostanie noclegownia. Do tego czasu nie chce żadnej pomocy.
O bezdomnym, który od przeszło tygodnia mieszka na przystanku, poinformował nas jeden z mieszkańców ulicy Mickiewicza.
– Wcześniej pomieszkiwał na jednej z klatek, ale przez brzydki zapach, ludzie zwyczajnie go przegonili, więc przeniósł się na przystanek. Sypia tam dzień i noc. A co jeśli przyjdą mrozy? Człowiek ma zamarznąć, bo nie ma gdzie pójść? – pyta lubinianin.
Pan Eugeniusz mówi wprost, że nie ma się gdzie podziać. – To jest niedorzeczność, żeby mnie, emerytowanemu kierowcy, dzisiaj w naszym kraju nie było gdzie się przespać – skarży się Eugeniusz Pawlik.
MOPS bezradnie rozkłada ręce. – Pan Pawlik nie chce korzystać z naszej pomocy, proponowaliśmy schronisko w Żukowicach, ale za każdym razem odmawiał – tłumaczy Danuta Dziadowicz, pracownik socjalny MOPS.
Bez zgody bezdomnego pomóc nie może też policja. – Kiedy na dworze robi się zimniej, organizujemy wiele akcji, by pomóc bezdomnym. W tej sytuacji, bez zgody pana Eugeniusza, nie możemy jednak nic zrobić – mówi Jan Pociecha, oficer prasowy lubińskiej policji.
Pomóc postanowili za to mieszkańcy ulicy Mickiewicza. Choć wielu z nich jest oburzonych stałą obecnością bezdomnego na przystanku, i tak jak pan Łukasz mówią wprost, że przeszkadza im brzydki zapach, który rozchodzi się wokół bezdomnego, znaleźli się i tacy, którzy przynoszą mu herbatę i kanapki.
Przykry zapach nie jest jednak wykroczeniem. Mężczyzna sypiając na przystanku nie popełnia przestępstwa. – Gdyby mieszkańcy donieśli o popełnionym wykroczeniu przez taką osobę, wtedy byłoby nam łatwiej ją zatrzymać, a tak możemy tylko starać się przekonać, by bezdomny skorzystał z pomocy MOPS-u – dodaje oficer prasowy lubińskiej policji.
Eugeniusz Pawlik mówi, że po Lubinie tułać się będzie do 15 grudnia. Wtedy bowiem zakończy się remont noclegowni, w której zamierza nocować. Pozostaje tylko mieć nadzieję, że pogoda będzie mu sprzyjać, bo nawet najmniejsze mrozy mogą się okazać śmiertelnie niebezpieczne.