Jeśli prezydent ponownie wygra wybory, a jego radni będą rządzić w powiecie – wszystkie lubińskie szkoły ponadgimnazjalne przejmie miasto. Robert Raczyński uważa, że takie rozwiązanie byłoby korzystne dla wszystkich zainteresowanych. Wówczas nauczyciele i pracownicy administracji mogliby zarabiać znacznie więcej, a uczniowie zdobyliby umiejętności niezbędne do podjęcia pracy.
Gospodarzowi Lubina podlegają wszystkie placówki oświatowe – od przedszkoli po gimnazja. Wyjątek stanowią szkoły średnie i zawodowe. – Wystarczy uchwała rady powiatu, by na mocy porozumienia miasto mogło przejąć placówki, którymi dziś administruje dużo biedniejszy powiat – mówi Robert Raczyński.
Zdaniem włodarza miasta, Lubin stać na takie przedsięwzięcie. Prezydentowi szczególnie zależy na podniesieniu kwalifikacji absolwentów szkół technicznych. – Kiedy ja kończyłem energetyk, uczyliśmy się na telewizorach, które wówczas były na wyposażeniu naszych domów. Dziś młodzi lubinianie po raz tysięczny rozbierają tego samego poloneza. W efekcie po skończeniu edukacji nie znają się na swoim fachu i trudno im znaleźć pracę, a przecież nie wszyscy idą na studia – zauważa Robert Raczyński.
Prezydentowi zależy na ujednoliceniu systemu edukacji. Dzięki temu np. gimnazjaliści mieliby możliwość kontynuowania nauki tych samych języków obcych czy dyscyplin sportowych także w liceach. A dziś nie zawsze jest to możliwe, bo programy nauczania nie są spójne. Bywa tak, że uczeń przez całą podstawówkę i gimnazjum trenuje piłkę ręczną lub nożną, a gdy jest w szkole ponadgimnazjalnej i chce nadal doskonalić swe umiejętności – musi wyjeżdżać do innych miast.
– Chcemy w ten sposób pomóc powiatowi i odciążyć go od zadań edukacyjnych – tłumaczy prezydent, którego pomysł popierają Beata Goldszajdt oraz Arkadiusz Tomczuk – szefowie lubińskiego Związku Nauczycielstwa Polskiego, którzy przypominają, że pracownicy placówek oświatowych, zarządzanych przez miasto, zarabiają więcej od kolegów utrzymywanych przez starostwo.