Jako pierwsi do strajku przystąpią pracownicy tyskiego Tesco. Jutro między 15 a 17 na dwie godziny odejdą od stanowisk pracy, w ten sposób domagając się 700 zł podwyżki. W całej Polsce szykują się już kolejne protesty.
Przedstawiciele związku zawodowego Tesco podkreślają, że jeśli strajk w Tychach przyniesie zamierzony efekt, ruszy lawina kolejnych żądań. Być może wówczas polepszy się sytuacja 27 tys. pracowników Tesco w całym kraju.
Średni zarobek w firmie to 1270 zł brutto, czyli niewiele więcej niż najniższa płaca. Pracownicy narzekają, że firma nieustannie chwali się zyskami, a płaci marne grosze.
Przemysław Skory, rzecznik prasowy sieci Tesco twierdzi, że jeśli w środę dojdzie do protestu, to będzie on nielegalny.
– Nie spełniono żadnego z warunków przeprowadzenia legalnego strajku, które wynikają z ustawy – tłumaczy rzecznik.
Skory dodaje też, że zaplanowano całą turę spotkań ze wszystkimi związkami, na których będą omawiane kwestie płacowe, dlatego zarząd wierzy, że do strajku jednak nie dojdzie.
Związkowcy twierdzą, że nie mówi prawdy, a strajk odbędzie się zgodnie z prawem.
Czy zarząd firmy jest przygotowany na 700-złotowe podwyżki?
– Mieliśmy podwyżki w ubiegłym roku, kilkuletni plan podwyżkowy przewiduje też wzrost płac w tym roku. Ich wysokość negocjuje się przy stole, a nie przez media. Spotykamy się w tej sprawie ze wszystkimi związkami – wyjaśnia Przemysław Skory.
W lubińskim markecie panują różne nastroje. Niski zarobki determinują część pracowników na tyle, że są gotowi przystąpić do strajku. Większość obawia się jednak utraty pracy.
– Oczywiście, że przystąpię do strajku – mówi jeden z pracowników Tesco. – Mam jednak wątpliwości, czy w Lubinie dojdzie do niego, ponieważ pracownicy są mało solidarni. W znacznej mierze chodzi tu o obawę związaną z utratą pracy.
– Bardzo zależy mi na tej pracy, bo jest jedynym źródłem mojego utrzymania. Taki strajk mógłby mnie jej pozbawić, dlatego ja na pewno nie będę strajkować – potwierdza inna pracownica marketu.
Pracownicy są jednak zgodni, że ich zarobki są za niskie.
– Większość jest niezadowolona z tego, ile zarabia. Chcielibyśmy podwyżek, ale 700 zł to zbyt wygórowane żądania. Tyle na pewno nie dostaniemy – mówią.
MS