Nawet 10 lat w więzieniu mogą spędzić byli już pracownicy Pol-Miedź Transu, którzy ukradli ze spółki koncentrat rudy miedzi o wartości ponad 417 tys. zł. Karę poniesie także mężczyzna, który pomagał im ukryć skradziony łup – lubińska prokuratura zakończyła właśnie śledztwo w tej sprawie. Akt oskarżenia trafił już do sądu.
Jak już pisaliśmy, oskarżonych jest czterech mężczyzn: ustawiacz 47-letni Wiesław M. i dwóch maszynistów: 27-letni Marek A. i 29-letni Mateusz G. oraz brat jednego z nich 33-letni Mariusz A.
– Mężczyźni oskarżeni są o to, że działając wspólnie i w porozumieniu dwa dni przed wigilią 2012 r. ukradli ponad 53 tony koncentratu o łącznej wartości ponad 417 tys. zł, wysypując go z jednego z wagonów w lesie w okolicy Polkowic. W sprawie oskarżono też pasera 51-letniego Zenona H., który tego samego dnia przyjął i ukrył w wynajmowanym przez siebie magazynie 21 ton koncentratu o wartości ponad 167 tys. zł – tłumaczy prokurator Liliana Łukasiewicz.
Poza paserem wszyscy mężczyźni byli pracownikami spółki, dlatego wiedzieli w jaki sposób i jakimi trasami odbywa się transport koncentratu rudy miedzi.
– Wiedzieli też, że tego dnia trzej z nich będą razem obsługiwać ten sam skład kolejowy. Uzgodnili dokonanie kradzieży koncentratu z jednego z wagonów. Wybrali miejsce w lesie na wysokości drogi gruntowej, którą bez problemu można było dojechać do torowiska. Organizacją transportu dzień przed kradzieżą zajął się Marek A. Podając jako cel usługi potrzebę posprzątania terenu, wynajął koparkę i samochód ciężarowy. Znalazł też pasera, który zobowiązał się do przyjęcia ukradzionego towaru do wynajmowanego przez siebie magazynu w miejscowości Lipce – relacjonuje Liliana Łuksiewicz.
Prokuratura ze szczegółami opisuje proceder kradzieży. Obsługiwany przez oskarżonych skład kolejowy liczył 12 wagonów, każdy po 53 tony koncentratu, i dwie lokomotywy. Pociąg wyruszył z szybu Rudna Główna, ale już po kilku minutach jazdy mężczyźni zatrzymali go w umówionym miejscu. Odkręcili koła otwierające klapy wysypowe jednego z wagonów i wysypali ładunek. Następnie pociąg ruszył. Kradzież ujawniono dopiero na stacji Wróblin Głogowski, gdzie był ważony.
– Po odjeździe pociągu na miejsce przyjechały pilotowane przez Marka A. wynajęte wcześniej koparka i wywrotka. Jeden ładunek koncentratu zawieziono do hali magazynowej w Lipcach. I w tym przypadku kierowcę pilotował oskarżony – tłumaczy prokurator. – Okoliczności załadunku wzbudziły jednak podejrzenia osób świadczących usługi, a Marek A. nie potrafił okazać dokumentów świadczących o legalności jego pochodzenia, dlatego mężczyźni odmówili dokończenia wykonania usługi – dodaje.
W ten sposób Pol-Miedź Trans odzyskał 32 tony koncentratu o wartości około 250 tys. zł.
Śledczym pomógł też świadek, który w czasie załadunku spacerował tamtędy z psem. Mężczyzna zapamiętał nie tylko markę samochodu, ale także jego numer rejestracyjny. Dzięki temu prokuratura dowiedziała się, jaką rolę w przestępstwie pełnił Marek A.
– Początkowo bowiem żaden z podejrzanych nie przyznawał się do popełnienia przestępstwa. Mężczyźni twierdzili, że pociąg zatrzymali z uwagi na pojawienie się sygnału do takiego zatrzymania na tarczy manewrowej – dodaje.
Ostatecznie Mariusz A., Marek A. i Mateusz G. przyznali się do kradzieży. Odmówili jednak złożenia wyjaśnień. Wiesław G. oraz paser Zenon H. do wszystkiego się przyznali. Zenon H. nie złożył jednak wyjaśnień.
Czterem oskarżonym za kradzież koncentratu rud miedzi grozi kara od roku do 10 lat więzienia. Zenon H. za pomoc w ukryciu 21 ton rudy może spędzić w wiezieniu od trzech miesięcy do pięciu lat.
Sprawą zajmie się legnicki sąd okręgowy. Dodatkowo Śledczy ustalili, że całą operacją kierował Mariusz A., dlatego tymczasowo trafił do aresztu.