Praca w Kanadzie? Raczej przygoda życia

43

KGHM. Siedmioosobowa grupa polskich menedżerów, rekrutujących się głównie z pracowników biura zarządu Polskiej Miedzi, wyjedzie wkrótce do Kanady. Wyselekcjonowana ekipa będzie reprezentować interesy właściciela w amerykańskiej spółce.

Wiadomo, że oddelegowani zostaną wieloletni i doświadczeni pracownicy KGHM. W zespole tym znaleźli się m.in. Jarosław Romanowski – dyrektor generalny ds. handlu i zabezpieczeń i Elżbieta Idzik, odpowiedzialna za marketing w spółce, a także dyrektor legnickiej huty, Artur Więznowski.

Zdaniem wiceprezesa spółki Wojciecha Kędzi, to wystarczająca liczba osób, które zagwarantują kontrolę nad nowymi aktywami. – Tam jest inna mentalność. Jeśli nasza ekspansja byłaby zbyt widoczna, miejscowi menedżerowi byliby skłonni natychmiast zmienić pracę, a nam bardzo zależy na korzystaniu z doświadczeń tych osób – nie ukrywa Wojciech Kędzia.

Z relacji szefów KGHM wynika, że dla kanadyjskich pracowników najważniejszy jest sens pracy i ambicje zawodowe. Płaca ma dla nich znaczenie, ale jest dopiero na drugim miejscu.

Zgodnie z deklaracjami składanymi półtora roku temu, zatrudnienie w nowych kopalniach mogą też znaleźć górnicy z Lubina i okolic. Prezes KGHM nie ma jednak wątpliwości, że na taki wyjazd zdecydują się tylko nieliczni. Osoby, które potraktują to raczej jako przygodę życia niż źródło stałego utrzymania.

– Warunki pracy są tam zdecydowanie trudniejsze, a wynagrodzenie takie samo lub nawet niższe – nie ukrywa Herbert Wirth. – Zmiana trwa dwanaście godzin i tak przez trzy tygodnie. Dopiero po tym czasie przysługuje tygodniowy odpoczynek. Taki jest tam system pracy, raczej trudny do zaakceptowania przez naszych pracowników – przyznaje prezes KGHM.

Ponadto szef koncernu wylicza, że od kandydatów oczekuje się dobrej znajomości języków obcych i żelaznego zdrowia. Część załogi nowo zakupionych kopalń pracuje bowiem w bardzo niekorzystnych, w tym pustynnych warunkach.

Pod koniec kwietnia zarząd organizuje rekonesans po wszystkich pozakontynentalnych włościach. – Zakładamy ochronne kaski i robimy objazd po naszych nowych aktywach – zapowiada Herbert Witrh.

Na pytanie o konieczność negocjacji z Indianami, prezes KGHM przyznał, że nie zna tamtejszych obyczajów, ale jednocześnie tłumaczy, że to normalna procedura. – Tubylcy nie znają czegoś takiego, jak plan zagospodarowania przestrzennego. Stąd konieczność negocjacji z rdzennymi mieszkańcami tych terenów – mówi Herbert Wirth.

Prezes Polskiej Miedzi zadeklarował, że jeśli zajdzie taka potrzeba, na pewno spotka się z wodzem plemienia i jest nawet gotów wypalić z nim fajkę pokoju.


POWIĄZANE ARTYKUŁY