Pozbywamy się, wyrzucając na ulicę

118

Większość psów, które znajdowane są na ulicach Lubina, zostały tam po prostu wyrzucone. Zaledwie niewielka część z nich to uciekinierzy i zwierzaki zgubione, które później wracają do właścicieli. – Na 92 psy, które trafiły do mnie od początku roku, zaledwie po 10 zgłosili się wcześniejsi właściciele. Reszta to wyrzutki – przyznaje weterynarz Mirosława Nowacka.

Są takie, które bez pomocy by umarły, i takie, które wyglądają całkiem nieźle. Najgorszy przypadek, z jakim do tej pory miała do czynienia Mirosława Nowacka to Fuks. Znaleziono go związanego nylonowym sznurkiem, porzuconego w śniegu. – Myślałyśmy, że uda się go uratować. Już jadł mi z ręki, merdał ogonem… – wspomina weterynarz.

Niestety pies zdechł. Do tej pory Nowacka nie może o nim zapomnieć. Takiego bestialskiego potraktowania zwierzęcia nigdy wcześniej nie widziała.

Współpracownica weterynarz wspomina natomiast psy, które przez osiem godzin musiała obcinać z filcu, tak były zaniedbane.

Jednak o każdym psie, który tutaj trafił, potrafią powiedzieć parę słów, każdego pamiętają. – Odkąd zajmuję się na zlecenie Urzędu Miejskiego w Lubinie odłowionymi z ulic psami, czyli od początku roku, trafiły do mnie 92 psy – wspomina Mirosława Nowacka. – 10 z nich miało właścicieli. Reszta, oprócz siedmiu, które musieliśmy odwieźć do schroniska, znalazło nowy dom – dodaje.

Zazwyczaj każdy pies czeka siedem dni, zanim zostanie oddany do adopcji. Tyle czasu ma właściciel, aby go odebrać. Jednak, jak zastrzega weterynarz, jeśli właściciel chce odzyskać swego pupila, zazwyczaj odnajduje się w ciągu dwóch dni. – Chociaż mieliśmy jeden przypadek, że po grzywacza chińskiego właściciel zgłosił się po miesiącu! Pies już jednak dawno trafił do nowego domu – mówi lekarka.

Często problemem jest brak oznakowania zwierzaka. Naprędce zapisany adres na obroży, zazwyczaj szybko się zamazuje. Bywa, że i psi chip nic nie daje, bo… weterynarz który chipował psa nie wpisał go do rejestru. – Coraz częściej trafiamy na zachipowane psy, ale zaledwie jeden z nich był w bazie danych. Jeśli nasz pies ma chipa, najlepiej sprawdźmy w internecie, czy jest w bazie – mówi Nowacka. – Najbezpieczniej jest kupić za kilka złotych adresówkę i przyczepić psu do obroży. Można, aby karteczka trzymała się wewnątrz, pomalować ją bezbarwnym lakierem do paznokci – radzi.

A co jeśli znajdziemy psa? W żadnym wypadku nie wolno go zabierać do domu, chyba że zamierzamy go przygarnąć. Bo wtedy zostanie potraktowany jako nasz podopieczny i straż miejska go nie odbierze. – Nieraz się zdarzało, że właściciel chcąc się pozbyć swojego czworonoga dzwonił do straży i mówi, że znalazł zwierzaka – dodaje Nowacka.

Jeśli więc znajdziemy bezpańskiego psa, zadzwońmy do straży miejskiej. Ona go odłowi i przywiezie do weterynarza. Tutaj zostanie sprawdzona obroża, jeśli ją ma, oraz chip psa. Jeśli nie będzie żadnej informacji o właścicielu, zwierzak po siedmiu dniach zostanie oddany do adopcji.

Jeśli zaś zgubimy psa, możemy zadzwonić straży miejskiej lub bezpośrednio do weterynarza. – Przyjmujemy psy przywiezione przez straż miejską. Najgorzej jeśli ktoś podrzuci zwierzaka pod naszą lecznicę w Osieku, bo wtedy musiałaby się nim zająć gmina wiejska, a ona nie prowadzi odłowu. Poza tym mamy monitoring i będzie łatwo dojść, kto to zrobił – kończy weterynarz.


POWIĄZANE ARTYKUŁY